Do oburzającego zdarzenia doszło na SOR-ze w Kołobrzegu. Pani Agnieszka pojechała tam ze swoim pracownikiem, który nagle dostał kolki nerwowej.
SOR nie chciał przyjąć bez skierowania
Giuseppe, mój pracownik, miał atak kolki nerkowej. Wsadziłam go do samochodu i zawiozłam do szpitala w Kołobrzegu. To, z czym się tam spotkałam, to istny absurd! - mówi dla "Faktu" Agnieszka Mędrala z Dźwirzyna.
Personel z namiotu covidovego przewiózł cierpiącego 39-latka na izbę przyjęć. Niestety pacjent nie otrzymał tam pomocy. Wszystko dlatego, że nie miał skierowania od lekarza rodzinnego.
W tym czasie Giuseppe z bólu zaczął krzyczeć, że drętwieją mu ręce, i zsuwać się z wózka na podłogę – opowiada pani Agnieszka.
Jeden z chorych, który także czekał w kolejce, polecił kobiecie, żeby zadzwoniła po karetkę. Dyspozytor powiedział, że nie może wysłać karetki do szpitala, ale pod szpital już tak. Dlatego też pani Agnieszka i Giuseppe wyszli poza teren szpitala.
Kilkanaście minut później ratownicy dotarli do chorego. Przetransportowali go do szpitala oddalonego o 170 metrów. Panie z SOR-u, które wcześniej wymagały skierowania, teraz ruszyły do pomocy. Szpital prowadzi postępowanie w tej sprawie.
Dyrektor Regionalnego Szpitala w Kołobrzegu wszczął postępowanie wyjaśniające w przedmiotowej sprawie. W zależności od wyników tego postępowania Dyrektor szpitala podejmie odpowiednie kroki. W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości wobec osób odpowiedzialnych zostaną wyciągnięte konsekwencje - przekazała Patrycja Głomska, rzeczniczka Regionalnego Szpitala w Kołobrzegu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.