Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Jan Manicki
Jan Manicki | 
aktualizacja 

Palą za sobą domy i uciekają. Trwa exodus Ormian

149

Tysiące mieszkańców Górskiego Karabachu opuszcza swoje domy i ucieka z terenów zajmowanych przez wojska Azerbejdżanu. Ormianie palą za sobą swoje domy. Nie chcą, aby dostały się w ręce Azerów.

Palą za sobą domy i uciekają. Trwa exodus Ormian
Ormianie uciekają z Górskiego Karabachu. Palą za sobą własne domy

Arsen wciąż ma na sobie strój maskujący, w którym walczył z azerskimi żołnierzami zaledwie tydzień temu. Mężczyzna wchodzi do domu swojej siostry i podkłada ogień pod znajdującym się na środku jadalni stołem. Służąca za podpałkę tektura zajmuje się bardzo szybko.

Dom nie chce jednak tak łatwo spłonąć. Arsen rozbija więc okna na parterze przy pomocy krzesła i drze prześcieradła, starając się, aby ogień przedostał się do wszystkich zakątków mieszkania. Wkrótce pożar ogarnia cały dom.

Będą tu już jutro rano. Azerowie. Walić ich. Niech tu zamieszkają, jeśli będą chcieli – rzuca mężczyzna.

Tuż obok płonącej chałupy, unosi się cienka strużka szarego dymu. To dogasający dom Arsena. Mężczyzna podpalił go na samym początku.

Palą za sobą domy. "Będą musieli budować własne od postaw"

Ormianie uciekają się do polityki spalonej ziemi. W tym przypadku jest ona realizowana całkiem dosłownie. Mieszkańcy Górskiego Karabachu nie pozostawiają za sobą niczego, co może okazać się przydatne dla Azerów.

Na mocy porozumienia pokojowego Ormianie muszą opuścić dużą część Górskiego Karabachu. Zegar odlicza czas do przekazania terytorium Azerbejdżanowi. Tak wyglądać ma realizacja wynegocjowanego przy udziale Rosji traktatu o zakończeniu wojny między Armenią i Azerbejdżanem.

35-letni Arsen odmawia podania nazwiska. Mężczyzna podkreśla, że nie chce, aby w jego domu mieszkali wrogowie. Podobnie jak on, myślą także inni Ormianie.

Charektar to mała wioska położona w górach w dystrykcie Karwaczarr. W sobotę spalono tam co najmniej sześć domów, czyli prawie połowę wioski. Wszystko co cenne, wywożone jest ciężarówkami.

Będą musieli budować własne domy od podstaw – stwierdza Arsen.

Trwa exodus Ormian. "Koszmar to nie jest odpowiednie słowo"

Niektórzy Ormianie postanowili w sobotę po raz ostatni odwiedzić swoją rodzinną wioskę. Przyglądali się temu, jak ich domy stają w płomieniach. Jedna kobieta na widok palących się chałup zalała się łzami.

Arsen twierdzi, że o podpisanym porozumieniu pokojowym dowiedział się od innych bojowników. Mieli do niego zadzwonić. Kazali mu zabrać z domu wszystkie kosztowności.

Powiedzieli mi: idź do domu i weź wszystko co masz. Azerowie wkroczą na to terytorium 15 listopada – wspomina mężczyzna.

Arsen planuje wraz z żoną i czwórką dzieci wyjechać do Armenii. Tam mają wynająć mieszkanie. Zapytany o to, dlaczego on i inni mieszkańcy obawiają się zostać, odpowiada, że Azerowie prawdopodobnie ich zabiją.

Czy kiedykolwiek widziałeś mieszkających razem Ormian i Azerów? Zostawiamy tutaj wszystkie nagrobki naszych bliskich. Koszmar to nie jest odpowiednie słowo – powiedział.

Palą za sobą domy. Ormianie uciekają z Górskiego Karabachu

Górski Karabach to enklawa należąca formalnie do Azerbejdżanu. Dotychczas była kontrolowana przez Ormian, którzy w 1992 roku ogłosili niepodległość Republiki Górskiego Karabachu. Ponowne walki o to terytorium rozpoczęły się 27 września.

Armenia i Azerbejdżan wzajemnie oskarżały się o rozpoczęcie konfliktu. W ciągu sześciu tygodni po obu stronach sporu zginęło co najmniej kilkuset żołnierzy. Teraz kraje podpisały porozumienie mające położyć kres wojnie.

Głównym mediatorem w trakcie rozmów pokojowych była Rosja. Wcześniejsze próby zawieszenia broni w Górskim Karabachu nie przynosiły rezultatu, w związku z czym Moskwa postanowiła wysłać na miejsce swoich żołnierzy. Mają oni pilnować przestrzegania porozumień.

Górski Karabach. Armenia odda część terytorium. Protesty na ulicach

Premier Armenii Nikol Paszinian ocenił, że podpisane porozumienie zapewni krajowi pokój i uratuje życie wielu obywateli. Oddanie części terytorium Górskiego Karabachu nie spodobało się jednak Ormianom. Setki osób wyszły na ulice stołecznego Erywania.

Demonstranci domagają się przede wszystkim dymisji premiera Pasziniana. Uważają, że decyzja szefa rządu o zakończeniu walk o Górski Karabach była niewłaściwa. Podczas środowych protestów w Erywaniu zatrzymano kilka osób.

Obejrzyj także: Wojna o Górski Karabach. "Konflikt odgrzewa Putin"

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Zmasowane ataki Izraela na Liban. Ponad 47 zabitych
Ukraiński recydywista w Sopocie. Pokazał policjantom fałszywe prawo jazdy
Trzaskowski: Na spotkania w prekampanii jeżdżę prywatnym samochodem, urlopu nie planuję
Wypadek na roli. Nogę mężczyzny wciągnęła maszyna
PiS ogłosi swojego kandydata na prezydenta. Wiadomo już gdzie
Skrajnie osłabiony senior w Gdańsku. Jej reakcja uratowała życie 71-latka
Estonia. Tysiące niewybuchów na poligonie wojsk NATO
Łatwiejszy dostęp do pomocy psychologicznej dla nastolatków? "Zmiany od dawna oczekiwane"
Wywieźli ponad 600 opon. Smutny widok. "Las to nie wulkanizacja"
Groźny wypadek w Piotrkowie. Samochód wjechał w przystanek
Skandaliczna interwencja w Gdańsku. "Nie jestem zwykłym psem"
"Straszna tragedia". Szkoła żegna 14-letnią Natalię
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić