Do darzenia doszło na początku sierpnia 2019 r. Małżeństwo z dwójką dzieci przyjechało na urlop do Zakopanego. Turyści ze Stargardu Szczecińskiego zameldowali się w "Tatarzance". Na miejscu mężczyzna zauważył kilka usterek w mieszkaniu, o których powiadomił właścicielki. Kiedy kobiety przyjechały na miejsce, doszło do awantury.
Turysta zamieścił w sieci nagranie z kłótni. Na filmie widać jak dwie kobiety wyrzucają przez okno prywatne rzeczy turystów, po czym rzucają się na mężczyznę i jego żonę. Poszkodowana turystka trafiła wówczas do szpitala w Zakopanem, na miejsce wezwano także policję.
Jak mówił turysta w rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim" po zamieszczeniu nagrania do mężczyzny zaczęli się zgłaszać inni poszkodowani wynajmujący pensjonat u kobiet.
Właścicielki pensjonatu na ławie oskarżonych
W środę 21 kwietnia odbyła się druga rozprawa w Sądzie Rejonowym w Zakopanem w sprawie oskarżonych Stanisławy S. i Edyty S. Kobiety mają postawione zarzuty napaści i pobicia z użyciem paralizatora. Na pierwszej rozprawie właścicielki pensjonatu odmówiły składania zeznań, tłumacząc, że są w trakcie leczenia psychiatrycznego.
Poszkodowani turyści, którzy zostali wyrzuceni z mieszkania na bruk, bez zwrotu pieniędzy za nocleg wystąpili o odszkodowanie w wysokości 15 tys. zł.
Do apartamentu przyjechaliśmy po godz. 17. Przy wejściu do środka nie widzieliśmy właścicieli. Dostaliśmy SMS-em kod do skrzynki, w której był klucz. W środku zauważyliśmy, że w przedpokoju jest kamera obrotowa. To nas zdziwiło - mówiła turystka ze Stargardu.
Dzień później mąż wysłał właścicielce obiektu MMS-a ze zdjęciami rzeczy, które były w wynajętym mieszkaniu zepsute. Było to poszczerbione lustro, plama na kanapie, niedziałające światło w kilku miejscach. Zrobiliśmy to, bo baliśmy się, że to nam zostanie zarzucone, że zepsuliśmy te rzeczy - mówiła na rozprawie turystka, dodając, że po tej wiadomości po ok. 15 minutach w pensjonacie pojawiły się właścicielki.
Starsza z pań napluła mi w twarz co najmniej dwa razy - mówił pokrzywdzony mężczyzna.
Turysta twierdzi, że został także "dziubnięty" paralizatorem o czym świadczy wypalona dziurka w koszulce. Jego żona miała być z kolei uderzona urządzeniem. Mężczyzna zeznawał w sądzie, że został popchnięty, co spowodowało, że przewrócił się i upadł na stolik, który się rozpadł. Natychmiast usłyszał od właścicielek, że będzie musiał za niego zapłacić 700 zł.
Jak informuje "Tygodnik Podhalański" rozprawa została odroczona do 26 maja, do czasu uzyskania opinii biegłego psychiatry. Właścicielkom pensjonatu grozi kara od 3 miesięcy do lat 5 więzienia.