43-letni Robert z Prudnika na początku listopada zachorował na COVID-19. Bardzo ciężko przechodził zakażenie. Przez kilkanaście dni miał kilka teleporad. Chciał dostać się do miejscowego szpitala, ale nie został przyjęty. Jego rodzina musiała trzy razy wzywać pogotowie.
Przyjechała karetka. Cały czas mówiło się, że jak 90 saturacji, to trzeba do szpitala, a on miał 85. Nie wiem, dlaczego go nie przyjęli. Silny, suchy, męczący kaszel miał i mówił, że bardzo go nogi bolą - powiedziała "Interwencji" pani Łucja, mama 43-latka.
Czytaj także: Ostrów Wielkopolski. Zmarł młody pracownik szpitala
W nocy z 18 na 19 listopada rodzice pana Roberta wezwali kolejną karetkę. Mężczyzna trafił do szpitala ze statusem ozdrowieńca. Lekarze uznali, że to pocovidowe zapalenie płuc.
Na nieszczęście zawieźli syna do Prudnika. Moim zdaniem tam nic nie zrobili, nic - stwierdził ojciec mężczyzny.
43-latek zmarł na zakrzepicę
Po czterech dniach hospitalizacji pan Robert został przewieziony do innego szpitala na oddział covidowy. Następnego dnia zmarł. Jako przyczynę śmierci wskazano zator płucny spowodowany zakrzepem z lewej nogi. W akcie zgonu stwierdzono także brak chorób zakaźnych.
Rodzina 43-latka twierdzi, że lekarze ze szpitala w Prudniku zbyt późno zdiagnozowali zakrzepicę. Zarzucają również, że nie zrobili Robertowi wielu badań i odręcznie poprawiali dokumenty.
Usłyszałam takie słowa właśnie tam, od pracowników szpitala w miejscowości Kup. Dlaczego tak późno, dlaczego tak późno, pani brat był do odratowania. Usłyszałam to, jak pojechałam po jego rzeczy - powiedziała w rozmowie z "Interwencją" Ewa, siostra Roberta.
Ja bym się z tym pogodził, żeby rzeczywiście choroba tak zjadła, że nie było ratunku. Ale ja uważam, że był ratunek tylko... nie zrobiła służba zdrowia tego od czego jest - stwierdził ojciec mężczyzny.
Siostra mężczyzny powiadomiła prokuraturę i Rzecznika Praw Pacjenta. Szpital odpiera zarzuty rodziny zmarłego.
Nie jest to zaprzeczanie dla zaprzeczenia, ale taka jest obiektywna prawda, którą mogę stwierdzić na podstawie rozmów i dokumentacji medycznej. Pacjent był również od samego początku, od pierwszego dnia pobytu, leczony pod kątem możliwej zakrzepicy - powiedział Witold Rygorowicz, prezes zarządu Prudnickiego Centrum Medycznego SA.
Zobacz także: Dramatyczna sytuacja szpitali w czwartej fali COVID-19. „Pielęgniarki nie mają już siły”