Do tragicznego zdarzenia doszło w minioną sobotę w Cegłowie pod Mińskiem Mazowieckim. Była piękna słoneczna pogoda, zachęcająca do delektowania się weekendem na świeżym powietrzu. 94-letnia pani Celina jak co rano zjadła śniadanie i usiadła na swojej kanapie, by zastanowić się nad dalszym planem dnia.
Czytaj także: Uczył ją jeździć samochodem. Doszło do makabry
Seniorka nie miała szans
Wtedy rozegrały się dramatyczne sceny. Nagle z gniazdka elektrycznego w kuchni zaczęły wydobywać się kłęby dymu, a chwilę później płomienie. Ogień błyskawicznie zaczął rozprzestrzeniać się po pomieszczeniach uroczego, drewnianego domu.
Pani Celina nie miała żadnych szans. Poruszała się na wózku inwalidzkim, nie była więc w stanie samodzielnie wydostać się na zewnątrz. W pobliżu nie było akurat nikogo do pomocy. Dopiero gdy pożar był już zaawansowany, wnuk kobiety zauważył wydobywający się z jej okna gęsty dym.
Czytaj także: Noworodek "wypadł" z brzucha matki. Potrzebna była pomoc
Na miejsce wezwano straż pożarną, niestety było już za późno. Po godzinnej akcji gaśniczej strażacy znaleźli w zniszczonym budynku zwłoki 94-latki. Pogotowie energetyczne potwierdziło, że do pożaru doszło wskutek zwarcia w gniazdku elektrycznym.
Co za szok i tragedia. Chociaż od pożaru minęły już cztery dni, nie możemy dojść do siebie. Uwielbiałam teściową, bo była to naprawdę dobra kobieta. Mogła przecież żyć tu z nami jak do tej pory - synowa zmarłej powiedziała "Super Expressowi".
Czytaj także: Schodził po linie z balkonu. Tragedia w Ostrołęce
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.