Kamyk, bo tak nazywa się wilk uratowany jesienią 2020 roku z wypadku przez fundację Psia Kość z Kamienia Pomorskiego mimo brakującej łapy zrobił podkop pod swoją wolierą i uciekła z terenu Wolińskiego Parku Narodowego.
Gdy przed laty znaleziono go ledwo żywego po tym jak potrącił go samochód, nikt nie liczył na jego powrót do zdrowia. 5 miesięcznego wilczka udało się jednak uratować dzięki operacji.
Okazało się, że łapa nie została wyleczona i wilk gryzie ją, nie traktując jak części swojego ciała. Z czasem zaczęła być bezwładna, a lekarstwa nie skutkowały. Decyzją weterynarzy, łapa Kamyka została amputowana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ponieważ zwierzę po amputacji nie mogło wrócić do dzikiego życia na łonie przyrody, a fundacja Dzika Ostoja, w której wcześniej przebywał wilk nie była w stanie zapewnić mu dostatecznie dobrych warunków do życia, Kamyka ostatecznie umieszczono na terenie Wolińskiego Parku Narodowego.
Wilk, mimo wielu prób wzmacniających zabezpieczenia woliery za każdym razem próbował się wydostać. Jak opowiadają cytowani przez Gazetę Wyborczą pracownicy parku: rozkręcał zębami ogrodzenie z drutów, robił podkopy mimo zabezpieczeń, aż w końcu czmychną w las robiąc dziurę głęboką na metr.
Pracownicy nie kryli zaskoczenia, bo nie dość, ze wilk nie miał łapy, to nigdy nie kopał dołów w ich obecności. Ta sytuacja nie dziwi profesor Sabiny Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury "Wilk"
Każdy wilk, który żył kiedyś na wolności, niezależnie od wieku będzie chciał uciec z niewoli, bo doskonale pamięta czas, kiedy był wolny - mówi ekspertka w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Od miesięcy pracownicy parku oraz gminy próbują bezskutecznie odłowić wilka, który zbiegł w połowie kwietnia. Przyrodnicy planują go uśpić na czas odłowu, zapowiadają też wzmocnienia woliery.
Czytaj także: Zauważyłeś je w lesie? Lepiej miej się na baczności!
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.