Dziennik podaje, że przed kilkoma dniami poseł Jarosław Zieliński przechadzał się po Warszawie z opatrunkiem na nosie i krwiakiem pod okiem. Próbowano skontaktować się z politykiem PiS, by zapytać, co się stało. Poseł nie odebrał jednak telefonu.
"Super Express" o Zielińskim rozmawiał z jego partyjnymi kolegami. - Nic na ten temat nie wiem - podkreślił europoseł Ryszard Czarnecki.
Niczego nie wiem na temat jakiegoś zdarzenia z udziałem pana posła Zielińskiego - zaznaczał z kolei poseł Marek Ast.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"SE" uznał, że raczej należy wykluczyć starcie polityka z agresorem. Zauważono, że już w przeszłości pojawiały się publikacje o tym, że Zieliński korzysta z ochrony SOP, choć nie jest już wiceministrem. Czy taki stan nadal się utrzymuje?
Rzecznik SOP płk Bogusław Piórkowski nie udzielił nam odpowiedzi, zasłaniając się ustawą o SOP, która mówi o ochronie realizowanych przez tę formację zadań - przekazał dziennik.
Jarosław Zieliński reaguje
Po publikacji "SE" Jarosław Zieliński zamieścił dwa wpisy na Facebooku. Wyraźnie dał do zrozumienia, że nie został pobity. Skąd zatem "zmasakrowana twarz", o której donosiła prasa? Polityk utrzymuje, że przeszedł zabieg medyczny.
Wobec złośliwych publikacji, pytań i komentarzy informuję, że przeszedłem planowany zabieg medyczny. Czuję się dobrze, dochodzę do siebie i nadal pracuję na rzecz Wyborców i dobra publicznego. Wszystkich pozdrawiam - napisał.
Wszystkim życzę trwałego zdrowia. Ludziom życzliwym dziękuję za słowa empatii i wsparcia, a złośliwcom dedykuję refleksję o człowieczeństwie i znane powiedzenie: "Nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku. Dziadek się śmiał i to samo miał" - dodał w kolejnym wpisie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.