Pierwszy przystanek zrobili na Hawajach, następnie polecieli do Australii, później do Nowej Zelandii i w końcu na Wyspy Cooka. I to właśnie w tym ostatnim miejscu są aż do dzisiaj. Wszystko przez to, że odwołano wszystkie loty.
Para utknęła na Wyspach Cooka. Wszystko przez koronawirusa
W ciągu doby Nowa Zelandia zamknęła granice i nasz lot został odwołany. Udało nam się kupić nowe bilety przez Los Angeles do Londynu. Jednak i te loty zostały zmienione i przekierowane przez Waszyngton - przyznała Sabina
Czytaj także: Biznesmen zadźgał swoją żonę. Chciał jej odciąć głowę
Kobieta dodała, że wszystkie granice bardzo szybko się zamykały i para "bała się, że utknie w USA bez możliwości powrotu do domu". Sabina i Stephen zdecydowali się jednak przeczekać całą sytuację na Wyspach Cooka. "Stres był momentami nie do zniesienia" przyznała Polka.
Na Wyspach Cooka nie odnotowano żadnego przypadku zakażenia koronawirusem. Wszyscy stosowali się o zasad dystansu społecznego, dezynfekcji i zaleceń, które wydawał rząd. W końcu pojawiła się szansa na powrót do Polski. 18 kwietnia został zorganizowany lot, którego trasa obejmowała przystanek w Niemczech. Samolot miał zabrać wszystkich Europejczyków z Wysp. Niestety Sabina i Stephen nie mieliby jak wrócić z Frankfurtu do Polski.
Świeżo upieczone małżeństwo zdecydowało się zostać na Wyspach i przeczekać najgorszy moment. "Życie toczy się normalnie, spotkamy się ze znajomymi, chodzimy na plażę, uczestniczymy w wycieczkach" dodaje Sabina. Kobieta przyznała również, że nie wiedzą, kiedy wrócą do Polski, ale martwią się o bliskich.
Zobacz także: Poszukiwania 3,5 letniego Kacpra. Policja: Nie bagatelizujemy żadnej informacji
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.