Pasażer dostał zawału serca w pociągu z Manchester Piccadilly do Bournemouth. Minęło aż 5 godzin, zanim się zorientowano, że nie żyje.
60-letni mężczyzna wsiadł do pociągu o 18:27. Miał wysiąść zaledwie kilka stacji dalej, ale pozostał na miejscu i przejechał kolejne 400 km. Współpasażerowie myśleli, że śpi. Okazało się, że zmarł na początku swojej podróży.
Nie zorientowano się, że nie żyje przez 5 godzin podróży. Personel pociągu nie może wchodzić w żadne interakcje z pasażerami z powodu ograniczeń wprowadzonych ze względu na epidemię koronawirusa.
Mężczyzna został znaleziony dopiero przez sprzątacza na ostatniej stacji. Przewoźnik wyraził ubolewanie nad tą sytuacją. W rozmowie z "The Sun" powiedział, że to przerażające, że doszło do tego w "cywilizowanym społeczeństwie".
Podobna sytuacja miała miejsce kilka dni wcześniej. Starszy pasażer cierpiący na demencję podróżował kilka godzin, ponieważ zapomniał, gdzie ma wysiąść. Pomoc została mu udzielona, gdy był oddalony o kilka godzin od domu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.