Niecodzienną sprawę nagłośniło tvn24.pl. Do redakcji Kontakt 24 zgłosiła się jedna z czytelniczek, która znajdowała się na pokładzie samolotu lecącego w poniedziałek z Amsterdamu do Warszawy. Kobieta poinformowała, że po wylądowaniu na lotnisku Chopina ok. godziny 16:30 podróżnym nie pozwolono od razu opuścić maszyny.
Nie chcieli wypuścić pasażerów
Według relacji pasażerki feralnego lotu samolot wylądował z dużym opóźnieniem. Na lotnisku, kiedy podróżni zaczęli wyjmować swoje bagaże podręczne ze schowków, zatrzymał ich personel samolotu.
Okazało się, że pilotowi zaginął tablet. Do tej pory jestem w szoku, co tam się działo. Powiedzieli, że lepiej, żeby się ten iPad znalazł - powiedziała kobieta.
Wkrótce na pokład wkroczyło dwóch funkcjonariuszy policji. Pasażerom nakazano szukać zagubionego urządzenia. Całe zdarzenie trwało ponad pół godziny, a podróżni zaczęli się już poważnie niecierpliwić.
Fałszywy alarm?
W końcu tablet się odnalazł. Znajdował się... pod siedzeniem pilota. Pasażerów wreszcie wypuszczono z samolotu.
- Ludzie byli wściekli - dodała kobieta w rozmowie z Kontakt24. Policja poproszona o komentarz potwierdziła, że opisane zdarzenie miało miejsce, a ze względu na szybkie odnalezienie zguby w sprawie nie podjęto żadnych czynności.