Amerykańskie przedsiębiorstwo Nvidia, jeden z największych na świecie producentów procesorów graficznych, nie będzie sprzedawać niektórych swoich wyrobów do Chin. Chodzi o najnowsze podzespoły graficzne: A100 i H100. Szczególnie drugi z nich, H100, najświeższe "dziecko" korporacji, ma ogromne możliwości. Zabroniono także handlu procesorami AMD MI 250.
Media branżowe opisują podzespół Nvidii, jako przeznaczony do przeprowadzania obliczeń wysokowydajnych i związanych ze sztuczną inteligencją. Po co Chinom takie procesory? Najprawdopodobniej wykorzystają je do zadań związanych z identyfikacją na masową skalę swoich obywateli.
Warto pamiętać, że w Chinach istnieje bardzo rozbudowana machina inwigilacji i kontroli obywateli. Nazywa się to Systemem Wiarygodności Społecznej. System opiera się m.in. o liczącą dziesiątki, a może nawet setki milionów sieć kamer, które pilnie obserwują działania obywateli.
Za działania pożądane przez rządzącą krajem partię komunistyczną otrzymuje się punkty, które można później zamienić na towary czy usługi. Za działania niepożądane są kary. W ten sposób można np. stracić możliwość wyjazdu z kraju lub udział w określonym wydarzeniu społecznym.
System śledzących ludzi kamer dostarcza ogromną ilość danych. Do obróbki tych danych - np. systemu umożliwiającego rozpoznawanie i identyfikację twarzy - potrzebne są bardzo zaawansowane procesory o dużej mocy obliczeniowej. Na przykład takie, jak te, których eksport do Chin został właśnie zablokowany przez USA.
Wolniej z obawami
Czy zatem problem jest realny i co oznacza blokada eksportowa na karty graficzne? Czy zakaz sprzedaży kart graficznych do Chin może stać się kłopotem dla autorytarnego reżimu Xi Jinpinga?
Z decyzji władz USA o wstrzymaniu sprzedaży mikroprocesorów Nvidia A100 i H100 oraz AMD MI250 do Chin wynika, że podjęta ona została celem ograniczenia dostępu Chin do zaawansowanej technologii zapewniającej wysokie zdolności obliczeniowe opartej na sztucznej inteligencji. Procesory te są produkowane głównie na Tajwanie, co w kontekście dynamicznie rosnących napięć politycznych wokół wyspy tworzy potencjalne zagrożenie związane z uzyskaniem dostępu Chin do wrażliwego know-how, a również zakłócenia prac nad rozwojem realizowanych projektów – mówi o2.pl gen. bryg. Karol Molenda, Dowódca Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni.
Dowódca KWOC sugeruje, że w kontekście prowadzonej walki amerykańsko-chińskiej o uzyskanie przewagi technologicznej i informacyjnej, USA dążą poprzez opisaną decyzję do zachowania posiadanego prymatu i ograniczanie rozwoju zdolności Chin. Chodzi o dziedzinę techniki wojskowej i wynikających z planu Made in China 2025 oraz Planu 5-letniego dążeń do osiągnięcia samodzielności w dziedzinie technologii zaawansowanej. W tym rozwoju zdolności militarnych w dziedzinie prowadzenia tzw. wojny inteligentnej.
Korzyści z decyzji będą głównie polityczno-wojskowe. Z perspektywy biznesu decyzja wydaje się mniej korzystna (dwie spółki NVIDIA i AMD po decyzji zanotowały spadek na giełdzie o około 10%), gdyż może ona generować straty finansowe odczuwalne przez producentów, o czym w pewnym sensie świadczy prognoza koncernu Nvidia estymująca ewentualną stratę 400 mln USD zarezerwowanych na poczet sprzedaży produktów, jeśli Chiny zdecydują się odstąpić od zakupu alternatywnych produktów koncernu – mówi dalej gen. Molenda.
Ograniczenie Chin i uniezależnienie się od produktów chińskich rozpoczęto od podpisania w połowie sierpnia przez prezydenta Bidena dyrektywy prezydenckiej zachęcającej do zwiększenia produkcji krajowych chipów. Na inwestorów czekają miliardy dolarów dotacji. Decyzja była odpowiedzią na przewidywane przez USA zagrożenia w dostawach związane z napiętą sytuacją w rejonie Tajwanu, który produkuje ok. 90% amerykańskich chipów.
Warto do tego dodać, że gwałtownie rośnie globalny udział tajwańskich chipów MediaTek w chińskich produktach np. Xiaomi (w porównaniu do ubiegłego roku wzrósł 3-krotnie). Z perspektywy interesów strategicznych USA, decyzja wydaje się uzasadniona. USA rozumieją, że ryzyko utraty przewagi technologicznej na korzyść Chin jest nie tyle ryzykiem, co realnym zagrożeniem – konkluduje gen. Molenda.
"Snake oil"
Były oficer wojskowych służb specjalnych, obecnie pracujący w sektorze prywatnym (prosi o nieujawnianie nazwiska) przekonuje, że mamy w tym przypadku do czynienia raczej ze standardową procedurą ograniczania eksportu do kraju zagrażającego bezpieczeństwu narodowemu USA.
Czy to wpłynie na Chiny? Szczerze mówiąc nie wiem jakie mają zdolności samodzielnej produkcji. Na pewno zwiększy to skalę cyberataków na takie firmy jak AMD, Nvidia czy Intel, by wykradać ich własność intelektualną i know-how, dotyczące tych technologii - mówi rozmówca o2.pl
Przekonuje także, by nie demonizować nadmiernie wojskowych zastosowań sztucznej inteligencji. Po pierwsze - nikt jeszcze nie stworzył tak zaawansowanej technologii, a to, co widzimy dzisiaj: zaawansowane algorytmy używane w naszych telefonach, laptopach czy nawet odkurzaczach i lodówkach to jedynie namiastka tego rodzaju funkcjonalności.
Z AI (artificial intelligence; sztuczna inteligencja) jest często tak, że to sprawny marketing i sprawne robienie szumu. Tak naprawdę to rozbudowany program komputerowy, z wielką liczbą różnych warunków, na zasadzie: w takiej sytuacji zrób to, a w innej - to. W kwestiach związanych z cyberbezpieczeństwem, AI to często zwykły snake oil - "cudowne remedium na wszystko", które bardzo często okazuje się wydmuszką - mówi dalej oficer.
Nowe regulacje wprowadził w tym zakresie Departament Handlu USA. Brytyjski "Guardian" opisuje, że Departament "dokonuje przeglądu swojej polityki i praktyk" w zakresie sprzedaży chipów mogących wspomóc tworzenie AI, tak, by "utrzymać je z daleka od chińskich rąk". To mocny sygnał: ręce z daleka od naszych najnowocześniejszych technologii.
Sprzęt i obliczenia
Na podobną kwestię zwraca uwagę dr Łukasz Olejnik, niezależny badacz i konsultant cyberbezpieczeństwa, autor książki "Filozofia Cyberbezpieczeństwa". W rozmowie z o2.pl Olejnik przekonuje, że ograniczenia w dostępie do takiego sprzętu oznaczają mniejsze możliwości stosowania metod obliczeniowych. Bo w istocie - jak dodaje - w blokadzie tej prawdopodobnie wcale nie chodzi o AI, a o sam sprzęt i ogólniej - o obliczenia.
Ta blokada to szersze zagadnienie i nie wydaje mi się, by głównym celem była AI. Jedynym powodem, dla którego bierze się tu pod uwagę AI jest ograniczenie poziomu obliczeń do tego z procesora Nvidia A100, szerzej znanego za ważny m.in. w obliczeniach AI. Ale w ogólności, dziś zaawansowane procesory potrzebne są w całej gospodarce. To komputery, samochody, systemy analityczne, ale także technologie czysto wojskowe, jak systemy kierowania ogniem czy rakiety precyzyjne - przekonuje Olejnik.
Nie jest to pierwszy raz kiedy kraj blokuje eksport nowoczesnych technologii do innego państwa. Na przełomie XX i XXI w. Japonia wprowadziła obostrzenia na wywóz konsol PlayStation 3. Utrudnienia dotyczyły zakupu większych partii konsol przez odbiorców m.in. z Iranu czy Korei Północnej. Powód? Ówczesne procesory graficzne były tak zaawansowane, że rodziło to obawy, iż kilkanaście lub kilkadziesiąt urządzeń, połączonych w sieć może służyć do naprowadzania na cel... pocisków rakietowych.
Decyzję o zakazie handlu podzespołami oprotestowali oczywiście Chińczycy. Pekin zaapelował do USA o sprawiedliwe traktowanie krajów i firm z całego świata oraz o ograniczenie działań zmierzających do "podważania stabilności gospodarki światowej". Nie wydaje się jednak, by zrobiło to wrażenie na Amerykanach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.