Małgorzata przeżyła pięć lata prawdziwego koszmaru, który pozostawił na jej ciele i psychice głębokie rany. Dramat 30-latki z Leszna zaczął się jeszcze w styczniu 2019 roku. To wtedy, po kłótni z matką, kobieta zdecydowała się zostawić dwoje dzieci i opuścić rodzinne miasto.
Udała się do niewielkiej miejscowości Gaiki, z nadzieją na rozpoczęcie nowego życia u boku 35-letniego Mateusza J., którego uważała za miłość swojego życia. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna. O swoim horrorze kobieta opowiedziała dziennikarzom portalu myglogow.pl.
Zamiast ciepła i wsparcia, Małgorzata została uwięziona przez swojego partnera, Mateusza J., który zamienił jej życie w niekończący się koszmar. Była przetrzymywana w nieludzkich warunkach, pozbawiona dostępu do podstawowych środków higieny, jedzenia, a nawet światła dziennego. Przemoc fizyczna i psychiczna, której była poddawana, była niezwykle brutalna. Mateusz J. nie tylko bił i poniżał swoją ofiarę, ale także wielokrotnie ją gwałcił, izolując ją od świata zewnętrznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Więziona Małgorzata trafiła do szpitala
W sierpniu 2023 r. Małgorzata doznała perforacji przewodu pokarmowego. Jak podaje"Fakt", miała również swojemu oprawcy urodzić dziecko, ale finalnie została zmuszona, by oddać je do adopcji. Ze szpitala wróciła do miejsca tortur.
W sierpniu 2024 roku Małgorzata ponownie trafiła do szpitala, tym razem z wybitym barkiem. To właśnie wtedy ujawniono przerażającą prawdę. Choć jej stan fizyczny powoli się poprawia i niewykluczone, że niebawem opuści szpital powrót do normalności będzie długotrwały i wymagający wsparcia specjalistów.
Opinia eksperta ws. koszmaru Małgorzaty
Przypadek Małgorzaty budzi wiele pytań i wątpliwości. Jak to możliwe, że przez tyle lat nikt nie zauważył, co się dzieje? Dlaczego nikt nie szukał jej, gdy zniknęła? Dlaczego kobieta nie uciekła? Głos w tej sprawie zabrał w rozmowie z "Faktem" dr Jerzy Pobocha, specjalista z zakresu psychiatrii sądowej.
Miała możliwość wychodzenia, lecz nie uciekła. Musiały zaistnieć psychologiczne czynniki. Sprawca musiał zyskać jej przychylność, a gdy sytuacja się przedłużała, uciekł się do manipulacji, przemocy. Nieprawidłowe osobowości mają taki mechanizm sami w sobie. Jest skuteczny - mówi "Faktowi" dr Jerzy Pobocha.
W ocenie eksperta kobieta mogła być odrzucona przez najbliższych lub skonfliktowana z nimi, przez co nie miała dokąd się udać. Nie wyklucza także, że była pod wpływem np. neuroleptyków - środków, które tłumią potrzebę działania.
Czy po tylu latach traumy, bólu i cierpienia kobiecie uda się wrócić do względnej normalności? Ekspert podkreśla, że proces ten będzie długi i skomplikowany, ale nie niemożliwy.
Wszystko zależy od jej osobowości oraz tego, jak trwałego uszczerbku doznała. Potrzebna będzie psychoterapia, rehabilitacja psychiatryczna, by zmienić jej nawyki. To będzie terapia wielomiesięczna, czy nawet wieloletnia, ale możliwa. Proszę spojrzeć na osoby, które były więzione w obozach koncentracyjnych. One też wróciły do normalnego życia. Miały swój cel, by przetrwać, i przetrwały - mówił "Faktowi" dr Pobocha.
Czytaj więcej: Chodził po domach seniorów. Grozi mu 8 lat więzienia.
Ekspert wspomniał także o potrzebie kompleksowej opieki psychoterapeutycznej, która pozwoliłaby kobiecie pokonać lęk. Wykluczył przy tym pobyt w szpitalu psychiatrycznym, co w jego ocenie byłoby błędem.
Historia Małgorzaty to przerażający przykład na to, jak głęboko mogą sięgać skutki przemocy i izolacji. Choć droga do pełnego wyzdrowienia będzie długa i wyboista, istnieje nadzieja, że przy odpowiedniej pomocy i wsparciu będzie mogła odzyskać swoje życie i odnaleźć spokój, którego tak długo jej brakowało.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.