W środowy poranek (19 lutego) rakieta Falcon 9 weszła w atmosferę ziemską, a jej części prawie całkowicie spaliły się w trakcie deorbitacji. Zjawisko zostało zauważone w wielu miejscach w Polsce. Na nagraniach widać spalające się elementy rakiety firmy SpaceX, które przypominały spadające gwiazdy lub pociski wojskowe.
Świadkowie zdarzenia mówili o odgłosach, którym towarzyszyło zdarzenie. Na dotychczas opublikowanych nagraniach nie słychać było jednak żadnych hałasów. Karol Wójcicki, autor bloga "Z głową w gwiazdach" mówił w rozmowie z o2.pl, że wynika to z kilkuminutowego opóźnienia między widzialnością światła i dźwięku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dźwięk generowany przez spalające się części rakiety Falcon 9 musi dolecieć na ziemię. Zajmuje to kilka minut. Hałas mógł być słyszalny po pewnym czasie od zauważenia deorbitacji - tłumaczył ekspert w rozmowie z o2.pl.
Na blogu "Z głową w gwiazdach" pojawiło się pierwsze nagranie, które dokumentuje hałas generowany przez spalającą się rakietę. O 04:46 widać na nim przelatujące, palące się elementy. Hałas, przypominający odgłosy petard lub wybuchających ładunków słychać było o 04:49.
Dowód na to, że kosmos nie tylko wygląda epicko, ale też potrafi nieźle huknąć! Słychać huk! I to nie jeden, a całą serię! Ten dźwięk obudził wielu z Was w środę ok. 4:50. Ja sam go słyszałem! To nie były fajerwerki, nie był to też przelatujący myśliwiec – to tzw. sonic boom, czyli grom dźwiękowy, wywołany przez fragmenty rakiety SpaceX - napisał Wójcicki na profilu "Z głową w chmurach".
Nie wszystkie elementy Falcon 9 spaliły się w atmosferze. Na terenie Wielkopolski znaleziono cztery zbiorniki, które wytrzymały temperaturę rzędu kilkuset stopni i spadły na ziemię. Śledztwo w tej sprawie prowadzą polskie służby.