Pierwsze ostrzeżenia o nowej groźnej chorobie rozprzestrzeniającej się w Chinach pojawiły się z ust czołowego chińskiego lekarza Li Wenlianga. Próbował on zaalarmować międzynarodową społeczność, że koronawirus może być niezwykle groźny. Wkrótce Li zmarł na COVID-19, a jego śmierć w wieku zaledwie 34 lat stanowiła dla Pekinu nie lada wyzwania propagandowe.
Chiński rząd początkowo nie chciał bowiem słyszeć o jakiejkolwiek pandemii. Stwierdzono, że lekarz "rozsiewał niepotwierdzone plotki" i zakazano wspominać o jego śmierci. Nie pojawia się o nim jakakolwiek wzmianka nawet w muzeum w Wuhan poświęconemu bohaterom poległym walce z pandemią.
Okazuje się, że mimo to mieszkańcy Wuhan wciąż wspominają bohaterskiego medyka. Choć władze centralne starają się odcinać dostęp do wiarygodnych informacji, pamięć o lekarzu jest w mieście ciągle żywa. Niektórzy podkreślają, że gdyby nie Li Wenliang, sytuacja mogłaby potoczyć się znacznie gorzej.
Jako pierwszy powiedział nam o wirusie. Wiedział, że jego słowa wywołają trzęsienie ziemi, ale mimo to podniósł alarm. To było bardzo odważne z jego strony – powiedział w rozmowie z reporterami agencji Reutera 24-letni właściciel sklepu internetowego Li Pan.
Czytaj także: Wuhan. Urodził się pogrobowiec bohaterskiego lekarza
Chińczycy wspominają bohaterskiego lekarza. To on jako pierwszy mówił o koronawirusie
34-letni projektant Ji Penghui twierdzi, że dzięki ostrzeżeniu lekarza mógł lepiej przygotować się do wybuchu pandemii. Szybko bowiem zaopatrzył się w maseczki ochronne. Dzięki temu, nie musiał bić się o nie kiedy rząd otwarcie przyznał, że nowy wirus może stanowić śmiertelne zagrożenie.
Obywatele bardzo doceniają Li Wenlianga. Osobiście uważam, że powinien otrzymać więcej oficjalnych wyróżnień. Jest on traktowany tak, jakby to co zrobił było zupełnie nieistotne – podkreślił Ji.
Zdaniem 34-latka chiński rząd popełnił błąd na początku pandemii. Miała być nim spóźniona reakcja na doniesienia o nowej chorobie. Ji Penghui dodał jednak, że obecnie Pekin dobrze radzi sobie z pandemią.
Specjalny zespół WHO przybył do Wuhan. Naukowcy mają zbadać pochodzenie koronawirusa
Do Wuhan przybył jakiś czas temu zespół ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Naukowcy mają znaleźć odpowiedź na pytanie, skąd wziął się koronawirus. W tym celu badane są wszystkie poszlaki mogące przyczynić się do poznania źródła pandemii.
Badacze odwiedzili m.in. targ dzikich zwierząt Huanan. To on miał być pierwszym ogniskiem COVID-19. Koronawirus od grudnia 2019 roku zainfekował ponad 105 mln ludzi na całym świecie i był przyczyną prawie 3 mln zgonów.
Śledztwo w sprawie wybuchu pandemii jest mocno upolitycznione. Chiński rząd promuje teorię, że wirus może pochodzić z innego kraju i trafił do Państwa Środka na opakowaniach mrożonych produktów spożywczych. 80-letni mieszkaniec Wuhan Qian Wende podkreśla natomiast, że choć nie wie skąd pochodzi wirus, Li Wenliang był dla niego bohaterem.
Powinniśmy upamiętniać jego wkład w walkę z pandemią – ocenił.
Obejrzyj także: Rosyjski Sputnik V w Niemczech. Zaskakująca deklaracja Merkel ws. szczepionki