W Halloween tuż przed trzecią w nocy policjant po służbie Louis Santiago śmiertelnie potrącił człowieka. Był nim mieszkający w New Jersey Polak, Damian Dymka. Pijany kierowca miał rzekomo wpatrywać się w telefon, gdy jego samochód zjechał na pobocze i uderzył w mężczyznę, który szedł akurat po zaciemnionym odcinku autostrady - twierdzą prokuratorzy.
Pijany policjant potrącił Polaka
Dymka został uznany za zmarłego na miejscu zdarzenia, jednak dopiero po upływie dwóch godzin od momentu wypadku. Zaraz po zdarzeniu 25-letni Santiago miał spakować Dymkę na tylne siedzenie samochodu i pojechać z nim do swojego domu, a następnie wrócić na miejsce tragedii. Według prokuratorów nie zadzwonił po pogotowie ani nie próbował pomóc poszkodowanemu.
W mieszkaniu matka policjanta miała namówić go do zawiezienia ciała z powrotem na miejsce zdarzenia, a jego ojciec, także policjant, powiadomił służby. - Policjanci stanowi znaleźli Santiago stojącego obok jego samochodu i ciało Dymka na tylnym siedzeniu. Santiago opisał, co się stało i przyznał się do uderzenia ofiary swoim autem – mówi oświadczenie złożone w sądzie miejskim w Bloomfield.
Santiago usłyszał już 12 zarzutów, w tym lekkomyślnego zabójstwa podczas prowadzenia pojazdu i narażenia rannej ofiary na niebezpieczeństwo. 25-latek nie przyznał się do winy. Jego pasażera Alberta Guzmana i matkę oskarżono o manipulowanie dowodami i "inne przestępstwa". Departament Policji w Newark zawiesił policjanta w czynnościach służbowych.
Bliscy są w szoku. Polak mógł przeżyć?
Przyjaciele i rodzina Dymki są zrozpaczeni. Dręczy ich przede wszystkim pytanie, czy gdyby oficer po wypadku natychmiast zadzwonił pod numer alarmowy 911, Damian mógłby zostać uratowany?
Nie możemy tego wiedzieć z powodu jednej osoby, która była niesamowicie samolubna - powiedziała Miranda Stone, bliska przyjaciółka, która poznała Dymkę, gdy byli studentami Bergen Community College.
Według relacji bliskich Damian był miłym i empatycznym człowiekiem, do którego przyjaciele mogli zwrócić się z każdym problemem. - Gdy wszystko szło źle, pamiętam, że mogłem po prostu przytulić Damiana i czułem, że wszystko będzie dobrze – powiedział NBC News Jess Valdanero, jego długoletni przyjaciel.
Polak pracował jako pielęgniarz, pomagając ludziom starszym lub niedołężnym w ośrodku prowadzonym przez hrabstwo w północnym New Jersey. 1 listopada miał zacząć studia licencjackie online. Planował wyjechać w długą podróż ze swoim chłopakiem. Niestety tragiczny wypadek przekreślił wszystkie jego plany.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.