Kilka dni temu w gminie Solina (w Bieszczadach) doszło do przerażającej sytuacji. Jak opisuje wójt gminy - Adam Piątkowski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", pewna kobieta po godz. 20 wróciła z pracy, a kiedy wjechała na podwórko, zauważyła niedźwiedzia, który stał przed drzwiami jej domu. Kobieta miała szczęście w nieszczęściu, bo dostrzegła zwierzę, zanim wysiadła z samochodu.
Kobieta ze strachu nie mogła się ruszyć, jak później opowiadała "odjęło jej siły w nogach i rękach". Po chwili włączyła silnik, zaczęła mrugać światłami. Niedźwiedź nie zareagował od razu. Minęło co najmniej pół godziny, zanim kobieta mogła wyjść z samochodu - opisuje Wyborcza.pl.
Wójt podkreśla, że to już kolejny podobny przypadek w ostatnim czasie. Obawia się, że następne spotkanie z niedźwiedziem może mieć dramatyczny przebieg. Stąd apel do mieszkańców gminy, który - na prośbę wójta - został odczytany podczas mszy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zwierzęta widywane są w miejscowościach naszej gminy o różnych porach dnia i nocy. Należy odpowiednio zabezpieczyć zwierzęta domowe (kury, króliki), odpady, a w szczególności resztki jedzenia. każdy przypadek pojawienia się niedźwiedzia na terenie zamieszkałym przez ludzi należy zgłaszać pod nr alarmowy 112 lub kontaktować się z Urzędem Gminy Solina — apeluje Piątkowski.
Okazuje się, że w okolicy pojawiają się trzy samice. Jedna z nich ma troje młodych, a druga - dwoje. Matki z młodymi są szczególnie groźne. Broniąc potomstwa, mogą stanowić śmiertelne zagrożenie.
Płoszenie nie wystarcza
Mieszkańcy gminy mogą płoszyć podchodzące do zabudowań drapieżniki, tyle że nie przynosi to oczekiwanych rezultatów. Na terenie gminy założono więc grupę interwencyjną, której zadaniem jest odławianie i odstraszanie zagrażających ludziom zwierząt.
Do grupy, której zapewniono specjalistyczny sprzęt, należą m.in. lekarze weterynarii oraz leśnicy i myśliwi. - Jeżdżą do akcji własnymi samochodami, poświęcają setki godzin na monitorowanie i odstraszanie niedźwiedzi - mówi wójt w rozmowie z "Wyborczą". Ale i te działania okazują się być niewystarczające.
Wójt przyznaje, że ludzie mają pretensje do władz gminy, twierdzi jednak, że gmina niewiele może zrobić w tej sytuacji. - U nas, nawet jeśli udało nam się uzyskać zgodę na odstrzał, to obwarowana była tyloma obostrzeniami, że odstrzał był niemożliwy - zaznacza. Ponadto członkowie grupy interwencyjnej nie mają pozwolenia na użycie karabinków na gumowe kule, a niedźwiedzie nie boją się ani petard, ani kulek paintballowych.
W południowo-wschodniej Polsce, głównie w Bieszczadach, Beskidzie Niskim i na Pogórzu Przemyskim, obecnie żyje około 200 niedźwiedzi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.