Jakiś czas temu do podlaskich samorządowców wpłynęło pismo od wojewody. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że dotyczyło ono wskazania potencjalnych miejsc, mogących zostać wykorzystane przy masowym napływie cudzoziemców, którymi nie są jednak Ukraińcy.
Pojawienie się takiego pisma jest odpowiedzią dokument rozesłany przez Dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. Został on wysłany do najważniejszych władz na Podlasiu, które miały sprawdzić ilość możliwych do wykorzystania w tym celu miejsc.
Jak się jednak okazało w połączeniu z obecną sytuacją na granicy polsko-białoruskiej wywołało to spory niepokój. Co więcej, podsyłały to spekulacje, mówiące, że jest to przygotowanie do realnego przyjmowania cudzoziemców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Znalazła to przy placu zabaw. Teraz ostrzega innych
Samorządy na Podlasiu nie są gotowe przyjmować masowo cudzoziemców
Mieliśmy obawy, czy to nie są przygotowania do rozlokowania migrantów. Nie byłoby to pożądane przez naszych mieszkańców [...] Każdy z nas, samorządowców, czuje odpowiedzialność za losy lokalnej społeczności. Jako samorząd nie jesteśmy przygotowani, nie mamy w mieście takich miejsc. - przyznaje w rozmowie z "Kurierem Porannym" burmistrz Augustowa Mirosław Karolczuk.
Podobnego zdania byli także inni pytani przez dziennik samorządowcy. W sumie w powiecie białostockim na tę chwilę po otrzymaniu informacji od połowy gmin udało się wpisać na listę około 500 miejsc. Jednocześnie wielu burmistrzów zauważa, że pojawienie się masowo cudzoziemców nie wpłynęłoby korzystnie na całe województwo.
Była to standardowa procedura aktualizacji baz danych na temat ośrodków dla cudzoziemców. Jest ona powtarzana nie rzadziej niż raz na dwa lata we wszystkich województwach jako element Krajowego Planu Zarządzania Kryzysowego (a co za tym idzie także Wojewódzkiego Planu Zarządzania Kryzysowego). - tłumaczy dziennikowi Inga Januszko-Manaches, rzeczniczka wojewody podlaskiego.