Jak donosi "The Telegraph", premier Wielkiej Brytanii Keir Stramer i prezydent Francji Emmanuel Macron omawiają wysłanie brytyjskich i francuskich żołnierzy na Ukrainę w roli sił pokojowych po potencjalnym zakończeniu wojny. Drugi z polityków rozmawiał już o swoim pomyśle z premierem Donaldem Tuskiem. Szczegóły nie są znane. Źródła "The Telegraph" podają, że kluczowe w tej sprawie jest potencjalne zagrożenie dla żołnierzy i to, czy taki ruch nie wywoła eskalacji konfliktu.
Oficjalne stanowisko rządu Wielkiej Brytanii wskazuje na ten moment, że zachodni sojusznicy powinni zapewnić Zełenskiemu jak największe wsparcie, pozostawiając Ukraińcom decyzję, kiedy i czy rozpocząć rozmowy pokojowe. Jednak wraz z rychłym przejęciem przez Donalda Trumpa fotela prezydenta USA, Brytyjczycy spodziewają się, iż będzie on naciskał na Kijów i Moskwę, by podjęły negocjacje.
Czytaj także: Rosja przy polskiej granicy? Zełenski: bez Ukrainy w UE i w NATO istnieje takie ryzyko
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojska pokojowe w Ukrainie? Brytyjczycy o roli Polski
Kluczowym pytaniem jest, czy i które państwa Zachodu miałyby zapewnić Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa. Niestety, najbardziej realny scenariusz mówi, że Rosja zachowa ziemie, które do tej pory udało się jej podbić. Europejscy przywódcy zastanawiają się, co można zrobić, aby chronić pozostałe terytorium Ukrainy przed przyszłymi atakami wojsk Władimira Putina. Tym bardziej, że udział armii USA w ochronie ziem ukraińskich wydaje się mało prawdopodobny.
"The Telegraph" donosi, że zachodnie wojska obsadzałyby granicę o długości 800 mil między nowymi granicami ukraińskimi a rosyjskimi, tworząc zdemilitaryzowaną "strefę buforową". Macron miał przekonywać do tego pomysłu Donalda Tuska, ale szef polskiego rządu powiedział, że Warszawa nie "planuje takich działań".
Brytyjski dziennik wskazuje zatem na trzy możliwe scenariusze. Wedle pierwszego konflikt zostaje zamrożony na linii działań bojowych, a wojska państw zachodnich są rozmieszczone wzdłuż linii celem odstraszania Rosji. Drugi wariant zakłada, że wojska NATO mogłyby chronić Kijów. Gdyby Rosja zaatakowała Ukrainę ponownie, siły zachodnie uwolniłoby rezerwę ukraińską do walki z najeźdźcą. Trzeci wariant mówi wprost o udziale Polski. Linia frontu byłaby nową granicą między Rosją a Ukrainą. Wojska NATO szkoliłyby ukraińskich rekrutów na zachodzie kraju. Z kolei w Polsce miałaby powstać "tarcza antyrakietowa", której zadaniem byłaby ochrona ukraińskiego nieba.
Polska wyśle wojska do Ukrainy? Tusk o "gwarancjach bezpieczeństwa"
Przypomnijmy, że w środę (15 stycznia) prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski spotkał się w Warszawie m.in. z premierem Donaldem Tuskiem i prezydentem Andrzejem Dudą. Podczas konferencji prasowej z szefem polskiego rządu głowa ukraińskiego państwa mówiła o scenariuszu wysłania wojsk pokojowych z Zachodu.
Zełenski zaznaczył, że jest to jedna z opcji, którą popiera, ale nie może być to jedyny element systemu gwarancji bezpieczeństwa. Przyznał, że rozmowy na ten temat toczyły się z m.in. z Francją, Wielką Brytanią i krajami bałtyckimi.
Premier Tusk mówił o wsparciu Ukrainy w procesie wejścia do Unii Europejskiej. Dodał także, że Polska mogłaby być gospodarzem szczytu dotyczącego odbudowy wschodniego sąsiada. Tak z kolei odpowiedział na pytanie o rozwiązanie konfliktu w Ukrainie.
Jestem gotów wspólnie z prezydentem pracować na rzecz pełnych gwarancji bezpieczeństwa NATO-wskich po zakończeniu działań zbrojnych. I wtedy oczywiście Polska będzie tak czy inaczej częścią tych gwarancji jako członek NATO - stwierdził polski premier.
Przypomnijmy, że już wcześniej Donald Tusk deklarował, iż Polska nie wyśle swoich wojsk na Ukrainę. - Dziś w Polsce nie rozważamy wysyłania gdziekolwiek naszych oddziałów - stwierdził podczas poprzedniego spotkania z Zełenskim we Lwowie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.