Komenda Główna Policji informuje, że w 2023 roku odnotowano ponad 40 tys. kradzieży w sklepach, co oznacza wzrost o ponad 22 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Oczywiście nie wszystkie zostały zgłoszone czy zauważone.
Czytaj więcej: Nagranie z Mielna budzi kontrowersje. Turyści przyłapani
Kierowniczka warszawskiego sklepu spożywczego na Ochocie uważa, że jej w sklepie udaje się ująć jedynie jednego na dziesięciu złodziei. - Kradną wszyscy. Starzy i młodzi. Tacy z najnowszymi modelami telefonów też. Codziennie mamy przynajmniej cztery, pięć przypadków kradzieży, które uda nam się udaremnić, podejrzewam, że nie udaje się dziesięć razy tyle — mówi "Gazecie Wyborczej".
W jej sklepie miesięczny obrót to około 1,3 mln zł, kwota strat pochodzących wyłącznie z kradzieży to średnio około 200 tys. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ludzie najczęściej kradną chemię i alkohol, ale też ładowarki, a nawet ekspresy do kawy. W zależności od tego, jaka akurat jest dostawa - mówi pani Małgorzata. - Doszło do tego, że z powodu kradzieży najdroższe produkty są teraz przy kasie numer 1, kasjer jest tu szczególnie wyczulony. Pod szczególnym nadzorem są też kasy samoobsługowe. Ludzie celowo nie nabijają kostki masła, ale są też tacy, którzy chcą zapłacić tylko za połowę koszyka. Złapani na gorącym uczynku mówią, że to przez nieuwagę. Najczęściej idą w zaparte, że nic nie ukradli, dopóki nie pokażemy im nagrań z kamer. Wtedy truchleją - mówi.
"Pracownik sklepu: "Złodzieja się wyczuwa"
Inna pracownica sieci spożywczej ze Śródmieścia opowiada kolejną historię. - Chłopak załadował cały koszyk z alkoholem i stanął w kolejce do kasy samoobsługowej. Gdy przyszła jego kolej, minął kasy i po prostu wyszedł - opowiada.
Według niej, po dwóch latach pracy złodzieja się po prostu wyczuwa. - Osobna grupa złodziei to młodzi, którzy próbują się popisać przed grupą. Szkoda dzwonić na policję, więc dajemy takiemu miotłę i niech zasuwa. W zastaw bierzemy telefon - dodaje pani Marysia.
Pomysłowi złodzieje i złodzieje nieudacznicy
"Gazeta Wyborcza" przywołuje również przykłady złodziei, którzy raczej zasłynęli ze swojej głupoty. Jeden z mężczyzn ze sklepu zoologicznego na Woli ukradł żółwia stepowego o wartości ponad tysiąca złotych. Niedługo później wrócił, by... kupić karmę dla żółwia. Skradzionego zwierzaka miał w kieszeni. Pracownicy zgłosili sprawę policji.
Jeden z ochroniarzy w hipermarkecie przy dworcu na Pradze mówi, że nawet jeśli uda się złodzieja złapać za rękę, to po jakimś czasie i tak wraca. - Złodziejstwa jest coraz więcej, wchodzą na sklep, wypiją piwo i się śmieją w twarz. Kradnie też sporo obcokrajowców, złapiesz takiego na gorącym uczynku, a on mówi, że nic nie rozumie. Przyjedzie policja, spisze go i puszcza wolno - mówi.
Zdradza również, że kiedy udało mu się złapać rabusia, jego koledzy czekali na niego po pracy i śledzili aż do miejsca zamieszkania.
"Gazeta Wyborcza" zauważa, że niemal od roku obowiązuje nowe prawo podwyższające karę w przypadku wykroczeń przeciwko mieniu z 500 na 800 zł. Uchwalono również kary za tzw. kradzież zuchwałą, kiedy sprawca wykazuje postawę lekceważącą lub wyzywającą. Wtedy nie jest to już wykroczenie, a przestępstwo. Wedle znowelizowanego kodeksu karnego, kto dopuszcza się kradzieży szczególnie zuchwałej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.