Losy wojny w Ukrainie pozostają nierozstrzygnięte. Rosjanie wciąż napierają, Ukraińcy nadal skutecznie się bronią. Ale południe i duża część wschodnich rubieży kraju pozostaje w rękach agresorów. Tymczasem z nieoczekiwaną propozycją wyszedł były dowódca armii USA w Europie gen. Ben Hodges.
Przekonuje, że Ukraińcy są w stanie odbić Krym. Co więcej, wskazuje, że mogliby tego dokonać nawet do końca wakacji. Wymaga to jednak posiadania innej broni niż ta obecnie użytkowana przez obrońców. A to decyzja polityczna.
- Jest całkowicie wykonalne i możliwe, by Ukraina wyzwoliła Krym. W tym roku, przed końcem sierpnia. Warunkiem jest, abyśmy my - Zachód - dali ukraińskiej armii zdolności do "odizolowania" i wyzwolenia Krymu - mówi o2.pl gen. Hodges.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zaznacza, cały Zachód, USA i sojusznicy Stanów Zjednoczonych "muszą jednoznacznie zadeklarować", że ich celem strategicznym jest pokonanie Rosji, zwycięstwo Ukrainy i odzyskanie jej suwerennej kontroli nad całym terytorium.
Generał przyznaje jednak, że do tego potrzebna jest naszemu wschodniemu sąsiadowi precyzyjna broń dalekiego zasięgu, minimum 150 km. Takiej broni Ukraina obecnie nie ma albo posiada jej bardzo niewielkie ilości, uniemożliwiające Ukraińcom przeprowadzenie takich ataków.
- To jest nasze zadanie - pomóc im zdobyć przewagę w prowadzeniu ognia precyzyjnego o takim zasięgu - mówi gen. Hodges.
Ukraina odbije Krym?
Na razie wydaje się to być melodią przyszłości. Obecnie trwają poszukiwania czołgów, które mogłyby wzmocnić Siły Zbrojne Ukrainy. A to potrwa.
Jak mówi o2.pl weteran wojen w Iraku i Afganistanie płk Piotr Lewandowski to, o czym mówi Hodges, mogłoby się wydarzyć, gdyby teraz jednocześnie zaczęły się formować wszystkie cztery brygady pancerne, które za dwa-trzy miesiące trafiłyby do Ukraińców.
Celami powinny być w tej fazie przede wszystkim elementy infrastruktury transportowej. Chodzi głównie o połączenia lądowe Krymu z kontynentem, a tych jest stosunkowo niewiele. Obrazuje to zamieszczona poniżej mapka. Ukraińcy pokazali już, że potrafią niszczyć takie cele.
Na dziś sytuacja nie jest optymistyczna. Jak mówi Lewandowski, wygląda to tak, że po miesiącach rozmów uda się uzbierać jedną brygadę na czołgach przekazanych przez Polskę, jedną na czołgach z innych krajów i być może dwie kolejne, jeśli Niemcy zdecydują się przekazać swoje Leopardy 1, których wartość bojowa jest znikoma. To trwa, a czołgi trafią na Ukrainę może za pół roku. Podobnie jak broń dalekiego zasięgu.
Lewandowski przekonuje, że gdyby to wszystko zgrać w czasie, równocześnie zacząć i skończyć, to wtedy, przy wielkim wysiłku, takie działanie może byłoby wykonalne. Od dawna postuluje on utworzenie centrów szkolenia NATO.
I powinno się to robić, jak dodaje, w ścisłej koordynacji z Ukrainą, bo dochodzi do tego pytanie, ilu żołnierzy naraz będą oni mogli przekazać do szkoleń. Często oznacza to bowiem wycofanie ich z walki, a na to pozwolić sobie nie mogą. Powinno zostać stworzone centrum wsparcia NATO dla działań ukraińskich: systemowo i w porozumieniu, a nie tak jak teraz, gdzie każde państwo działa faktycznie z osobna.
Ofensywa wiosną lub latem?
Ciekawa w tym kontekście jest odpowiedź gen. Hodgesa. To, co opisał oficer, to podstawowa doktryna operacji wojskowej NATO. Składa się ona z trzech etapów, co jest szerzej wyjaśnione niżej. Tymczasem Hodges, w odpowiedzi na pytanie o2.pl, zdaje się zachowywać optymizm.
- Ukraińcy będą mieli wystarczająco dużo brygad pancernych przed rozpoczęciem kontrofensywy, która może ruszyć późną wiosną lub na początku lata - przekonuje były dowódca sił USA w Europie.
Wskazuje też jasny cel takiej ofensywy. To przerwanie "korytarza lądowego", łączącego półwysep z lądową częścią Rosji. "Korytarz" ten to południowo-wschodnie i południowe obwody Ukrainy - doniecki, ługański, zaporoski i chersoński.
- Kiedy Ukraińcy to zrobią, będą mogli dokonać precyzyjnych uderzeń dalekiego zasięgu, aby uczynić Krym niemożliwym do utrzymania przez wojska rosyjskie - podsumowuje gen. Hodges.
Ostrzelać, unieszkodliwić, opanować
Jak wygląda wspomniana podstawowa doktryna wojskowa NATO? Płk Lewandowski mówi, że taka operacja dzieli się na dwie zasadnicze fazy: kształtowanie pola walki i uderzenie rozbijające.
- To koncepcja głębokich operacji, prowadzonych nie na całej linii, ale zakładająca rozbijanie obrony i wdarcie się tam, gdzie przeciwnik jest słaby. Dobrze nadaje się do tego taktyka wykorzystywania przez NATO batalionowych grup bojowych. Takie ugrupowania mamy także w Polsce - tłumaczy pułkownik.
Gdyby Ukraińcy faktycznie rozerwali "korytarz lądowy" i ruszyli odbijać Krym, mogłoby to mieć kilka etapów. Owo "kształtowanie pola walki" to odizolowanie Krymu. Pozbawienie Rosjan możliwości przeciwdziałania przez ich wojska. Do tego potrzebne byłoby np. porażenie przy pomocy pocisków dalekiego zasięgu ich obiektów wojskowych, szczególnie systemów przeciwlotniczych. Albo odcięcie dróg zaopatrzenia półwyspu.
A dróg prowadzących z i na Krym jest niewiele. Dwa najważniejsze połączenia drogowe lądowe z Ukrainą są na północy półwyspu i Rosjanie zapewne dobrze ich pilnują. Jest także wciąż niebędący w stu procentach sprawny Most Krymski, który Ukraińcy ostrzelali i poważnie uszkodzili w ubiegłym roku.
Etap drugi to uderzenia - także z wykorzystaniem dronów - na cele wojskowe. Krym jest matecznikiem rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, a niewielki teren półwyspu jest silnie zmilitaryzowany przez Rosjan. Faza trzecia zaś zakłada uderzenie lądowe i opanowanie "zmiękczonego" wcześniej półwyspu. Proste, tylko czy wykonalne? Obecnie, jak mówi płk Lewandowski - nie.
- To przedstawienie z punktu widzenia generała planującego operacje NATO. Zakłada precyzyjne uderzenia na dużym dystansie, a Ukraina nie dysponuje bronią o zasięgu 300 km i więcej, nie ma możliwości zrobić tego, co proponuje gen. Hodges. Ukraińcy mają wyrzutnie HIMARS, ale Rosjanie wycofali wrażliwe cele o 100-120 km i HIMRAS-y nie mają możliwości osiągnięcia celu - tłumaczy płk Lewandowski.
To samo dotyczy także dronów Bayraktar. Oficer mówi, że po tym, jak Rosjanie udoskonalili swoje systemy obrony przeciwlotniczej, słynne drony nie są już tak skuteczne, jak w pierwszej części wojny. Lewandowski dodaje, że przewagę trzeba budować we wszystkich obszarach - Ukraina ma ją już, jeśli chodzi o rozpoznanie i precyzję rażenia. Ale nie ma przewagi w sile i zasięgu rażenia. Ta jest po stronie Rosjan, mających po prostu więcej sprzętu i żołnierzy.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.