Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Czytaj więcej: Rosjanin schwytany przez Ukraińców. Stanął przed kamerą
Niezależny rosyjski portal Meduza powołując się na oświadczenie FSB informuje, że służby specjalne pierwotnie chciały zatrzymać mężczyznę niedaleko Moskwy, gdy wyjmował broń ze skrytki, jednak potencjalny zamachowiec zniknął.
Znaleziono go w obwodzie leningradzkim, gdy przejmował "kolejny skład broni zagłady". Miał planować atak terrorystyczny na terminal paliwowy. Podczas zatrzymania podejrzany ponownie stawiał zbrojny opór i został zastrzelony – podaje FSB.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Celem zamachowca ludność rosyjskojęzyczna?
Wywiad twierdzi, że podejrzany "był przeszkolony w zakresie minowych materiałów wybuchowych i strzelania z broni ręcznej" w mieście Podbrodzie na Litwie. W jego korespondencji rzekomo znaleźli informację, że "ukraińscy terroryści" planowali ataki "w cerkwiach i miejscach zamieszkania ludności rosyjskojęzycznej w krajach bałtyckich".
Czytaj więcej: W Rosji wrze. Ujawniono, ile i na co wydał generał
Plany zakładały m.in. podpalenie kina w Rydze podczas pokazu filmu. Podejrzany rzekomo przybył z Litwy w marcu 2024 roku - informuje Meduza.
W samochodzie podejrzanego rzekomo znaleziono pistolet Steczkina, strzelbę myśliwską, granaty, elementy bomby, dokumenty i telefon komórkowy, a w wynajętym moskiewskim mieszkaniu – kartę litewskiego oddziału szwedzkiego SwedBanku.
Film FSB opublikowany przez RIA Novosti przedstawia kilka zdjęć podejrzanego. Na jednym ze zdjęć stoi przed tablicą z nazwą miejscowości w rejonie Kłajpedy na Litwie. W kolejnych klatkach filmu słychać strzały, po czym pokazany jest przegląd samochodu. Na nagraniu widać także fragment korespondencji, w której omawiany jest pewnego rodzaju sabotaż i eksplozja. Rozmówca w odpowiedzi na pytanie "czy to tam, czy tutaj" pisze: "Generalnie trzeba jechać do Rosji. Zastanawiamy się, jak to zorganizować" - twierdzi Meduza.