Europejskie Centrum Buddyzmu ma powstać w niewielkich Laszczkach w powiecie pruszkowskim pod Warszawą. - Nie mamy nic przeciwko Wietnamczykom i buddystom. Pojawia się jednak ale. Wieś od pokoleń jest rolnicza. W 2007 roku jeden z domów z kupiły osoby pochodzenia wietnamskiego i zaadaptowały go na świątynię. Z biegiem czasu działalność mocno się rozwinęła - opowiada pani Marta w rozmowie z "Wyborczą".
Czytaj więcej: Można je spotkać coraz częściej. Leśnicy tłumaczą
Mieszkańcy twierdzą, że obrzędy zakłócają porządek i lokalny spokój i zarzucają urzędnikom tolerowanie łamanie prawa. Buddyści mają uderzać w gongi i bębny. Wietnamczycy często zastawiają wąską dróżkę prowadzący przez wieś. - Zaczęli przyjeżdżać bardzo licznie samochodami. Boimy się, co będzie dalej - mówią mieszkańcy.
Projekt zakłada budowę kompleksu, który będzie służył zarówno jako miejsce kultu, jak i centrum edukacyjne. Budowa ma rozpocząć się w najbliższych miesiącach, a jej zakończenie planowane jest na 2027 r. Towarzystwo Buddyjskie Wietnamczyków chce postawić dwa budynki mieszkalne jednorodzinne, cztery budynki gospodarcze i dwa budynki garażowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wójt Raszyna Bogumiła Stępińska-Gniadek nie rozumie sporu i zakłada, że "jeśli jest prowadzona budowa, to zgodnie z przepisami". - Fakt, że osoby innego wyznania spotykają się w celach modlitewnych, nie jest obcy katolikom. Katolicy, których jest w Polsce większość, są osobami tolerancyjnymi i być może wystarczy jedynie chwila spokojnej rozmowy i wszelkie wątpliwości zostaną wyjaśnione - mówi w rozmowie z "Wyborczą" Renata Bućko, powiatowa inspektor nadzoru budowlanego w Pruszkowie.
Remigiusz Szeląg, związany z osobami prowadzącymi ośrodek w Laszczkach, twierdzi, że obiekt ma działać jako ośrodek dla starszych ludzi, rodziców, dziadków Wietnamczyków, którzy mieszkają w Warszawie. - Chodzi o miejsce dziennego pobytu, może też medytacji, modlitw, ale nie o charakterze religijnym - zapewnia.
Według Krzysztofa Darewicza, korespondenta prasowego polskich mediów w Azji i USA twierdzi, że działa tam obecnie jeden mnich i jedna kapłanka. Jak mówi, jest jedynym Polakiem bywający, na tamtejszych uroczystościach. Zazwyczaj jest kilkanaście osób, a trzy razy w roku odbywają się święta, na które może przyjechać kilkadziesiąt.
Czytaj więcej: Ekspert o cłach Trumpa. "Bomba" i "trzęsienie ziemi"
Świątynia buddyjska jest oazą ciszy i spokoju, ta w Laszczkach również. Ludzie przyjeżdżają tam się modlić, a nie hałasować czy rozrzucać śmieci. To miejsce kultu, wyjątkowo cichego - mówi "Wyborczej Darewicz".
Wspólnota buddystów ze wsi Laszczki ma zaproponować spotkanie mieszkańcom miejscowości by wyjaśnić, na czym polega ich działalność. Rozmówczyni "Wyborczej" przyznaje, że odkąd zaczęły się protesty, świątynia przyciszyła gongi.