W ostatnich dniach na terenie południowego Podkarpacia trwają obfite ulewy. Poziom wody w niewielkim potoku Tabor w ciągu zaledwie kilku godzin wzrósł kilkukrotnie. Rzeka wystąpiła z brzegów, a silny nurt porywał drzewa z korzeniami.
Podkarpacie. Mężczyzna porwany przez rzekę
Pan Eugeniusz mieszkał zaraz przy ostrym meandrze rzeki, gdzie woda prawie przelewała się przez kilkumetrowy, wzmocniony kamieniem brzeg. 1 maja 67-latek wyszedł na brzeg, prawdopodobnie sprawdzić, czy jego posesji nie grozi powódź. Mężczyzna nagle wpadł do wody.
To były ułamki sekund. Wszystko widział jeden z sąsiadów. Pobiegł na ratunek, ale nic nie był w stanie zrobić. Eugenisz popłynął z nurtem w dół rzeki i szybko zniknął z oczu – powiedziała "Faktowi" mieszkająca w pobliżu kobieta.
Sąsiedzi natychmiast wezwali pomoc. Na miejsce przybyły wszystkie jednostki OSP z okolicy, policja oraz straż z nurkami. Na odcinku kilku kilometrów rzeki rozstawiono kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Kilka razy ratownicy byli bliscy przechwycenia mężczyzny.
Ostatecznie tonącego udało się wyłowić dopiero ponad 10 km dalej, w miejscowości Ladzin, gdzie nurt się nieco uspokoił. Pan Eugeniusz był już nieprzytomny. Niestety mimo reanimacji nie udało się go uratować.
67-latek zostawił żonę oraz dorosłe dzieci. Mieszkańcy Królika Polskiego są wstrząśnięci. Wspominają go jako uczynną i dobrą osobę.
Czytaj także: Pies bohaterem. Uratował porzucone dziecko
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.