Nie jest jasne, dlaczego w chwili zdarzenia, w pobliżu nie było nauczyciela. W środę, gdy doszło do podpalenia, razem pracowali przy samolocie SU-22 stojącym pod szkołą. Nie jest jasne, czy była to ich inicjatywa czy też polecenie nauczycieli.
Uczniowie byli na placu bez opieki. Podczas pracy przy samolocie jeden z uczniów pobrudził farbą spodnie, a gdy czyścił je rozpuszczalnikiem, kolega przyłożył do tkaniny zapalniczkę. 17-latek trafił do szpitala z poparzeniami nóg i pośladków drugiego stopnia.
Pierwotnie uczniowie mieli pójść do domu, ale nie chcieli tracić kolejnych zajęć. To była nie pierwsza nieobecność tego nauczyciela. Wtedy pani wicedyrektor odesłała ich do innego opiekuna. Problem w tym, że ten miał w tym czasie lekcję z inną klasą i nie mógł zająć się dodatkowymi uczniami – opowiada w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" anonimowy informator, znający sprawę.
Sprawą zajęła się już policja. Śledczy wyjaśnią ewentualną odpowiedzialność chłopaka, który przyłożył ogień do spodni, a także fakt niedopełnienia obowiązków przez pracowników Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego przy ul. Jawornickiej w Poznaniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.