Rosyjski robotnik, którego lokalne media podają tylko imię - Aleksander - pracował z kolegą w opuszczonym budynku fabryki azbestu w mieście Ak-Dovurak w Tuwie, w azjatyckiej części Rosji. Mężczyźni rozbierali zakład. Aleksander i drugi robotnik byli na trzecim piętrze, gdy cały 13-piętrowy zakład nagle się zawalił. Kolega Aleksandra zginał na miejscu.
Ponad 9 godzin po katastrofie ratownikom udało się wykopać wąską ścieżkę do miejsca, w którym uwięziony był Aleksander. Temperatura sięgała -25 st. C. Do ogrzania go użyto kilku armatek grzewczych, podczas gdy ratownicy przedzierali się do środka.
Żelbetowa płyta podczas katastrofy zmiażdżyła Aleksandrowi obie nogi. Dwóch lekarzy - chirurg dr Ergil Chadamba i anestezjolog dr Monge-Bayir Natpit-ool - przeczołgało się kilka pięter w górę przez gruz zawalonego budynku, ryzykując życiem, aby ocenić Aleksandra.
Czytaj także: Nagi prokurator spacerował po Świdnicy. Taką dostał karę
Lekarze doszli do wniosku, że jedynym sposobem na uwolnienie Aleksandra jest amputacja jego nóg poniżej kolan. Mieli do dyspozycji tylko nóż i dwie opaski uciskowe, aby powstrzymać utratę krwi.
Co innego mogłem zrobić? Nie mogliśmy go tam zostawić, nie można też było go uwolnić. Miał uwięzione obie nogi. Musiałem podjąć tę trudną decyzję - powiedział później dr Chadamba.
Operował w temperaturze -25 st. C.
Chirurg wykonał operację przy temperaturze -25 stopni Celsjusza, używając tylko jednej ręki, podczas gdy drugą utrzymywał równowagę. Alexander dostał znieczulenie, ale był przytomny podczas traumatycznej operacji.
Następnie zespół ratowników przeczołgał się z powrotem wzdłuż chwiejącej się konstrukcji, aby doprowadzić pacjenta do najbliższego centrum medycznego na bardziej inwazyjną amputację. Tym razem nogi robotnika obcięto powyżej kolan. Aleksander został przewieziony do stolicy Tuwy - Kyzył, gdzie został wprowadzony w śpiączkę medyczną. Lekarze walczą o jego życie - informuje "The Siberian Times".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.