Olga Frycz podzieliła się intymnym zdjęciem. Pozuje na nim krótko po porodzie. Ubrana jest tylko w majtki i stanik. W rękach trzyma nowo narodzoną córeczkę Helenkę.
Na świat przyszła poprzez cesarskie cięcie i nie jestem w stanie pojąć, jakim trzeba być potworem i sadystą, żeby zmuszać kobiety do porodu martwego dziecka, żeby skazywać kobiety na traumę na całe życie, żeby kazać patrzeć na pozbawione organów, zdeformowane, martwe dziecko - zastanawia się Frycz na Instagramie.
Czytaj także: To zabójstwo wstrząsnęło Francją. Jest reakcja rządu
Frycz współczuje innym kobietom
W swoim wpisie opowiedziała między innymi o momencie, kiedy to nie była jeszcze pewna, że Helenka jest w pełni zdrowa. "Byłam pod opieką najlepszych lekarzy, miałam możliwość wykonywania dodatkowych kontrolnych badań USG i płatnych genetycznych nieinwazyjnych badań prenatalnych, o których w Polsce kobiety często nawet nie wiedzą albo zaciągają na ich wykonanie kredyty (koszt to ok. 3 tys. zł)" - przekazuje.
Aktorka przypomina o ustawie z 1993 r. Do 22 października pozwalała na aborcję w trzech przypadkach. Teraz już będzie inaczej. To za sprawą wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Współczuję ogromnie wszystkim tym kobietom, które dokonywać będą aborcji nielegalnie w warunkach zagrażających ich życiu i zdrowiu. I współczuję tym dziewczynom, które już są mamami i które zachodząc w kolejną ciążę, w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu staną przed najcięższym wyborem - zaznacza.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.