Nadbałtyckie plaże okazały się najpopularniejszym kierunkiem wakacyjnym w tym roku. Choć to nie Malediwy, to chętnych na wypoczynek turystów w tym roku nie brakło. Powodem oczywiście jest koronawirus, który popsuł wiele wakacyjnych planów.
Każdy chciałby wypocząć korzystając w wolnego czasu i wydanych pieniędzy w pełni. Zapomnieć o problemach i obowiązkach, za czym idzie też częste zapominanie o zasadach bezpieczeństwa. W te wakacje w Polsce utonęło już 260 osób.
Alkohol, narkotyki i brawura to największy wróg wody. To właśnie przez nie najczęściej dochodzi do wypadków. Jak mówi ratownik WOPR w rozmowie z portalem Onet, w tym roku takich sytuacji było dużo więcej niż w poprzednich latach.
Mamy teraz do czynienia z takimi środkami odurzającymi, które do tej pory oglądaliśmy jedynie na filmikach z USA. To są takie środki, przy których nie pomaga nic. Dopiero grupa funkcjonariuszy jest w stanie opanować takiego człowieka - podkreśla Jacek Kleczaj, prezes szczecińskiego WOPR, w rozmowie z Onet.
Innym problemem jest traktowanie ratowników. Turyści ignorują ostrzeżenia i zakazy. Często też swoje racje egzekwują kłótnią i wyzwiskami. Potem wołają o pomoc.
Nam się wydaje, że jesteśmy najmądrzejsi. Wydaje nam się, że taki młody człowiek w wieku 18-19 lat "nie będzie mi mówił, co mam robić, bo wiem lepiej". Nieważne jest to, że ma już spore doświadczenie związane z wodą, które pozwala mu na ocenienie ryzyka zachowań innych - mówi Kleczaj.
Warto stosować się do uwag i zwracać uwagę na ostrzeżenia. Ratownicy apelują również, by przede wszystkim nie wchodzić do wody po spożyciu alkoholu.