Sebastian Kuczyński to były żołnierz, który walczył na froncie wojny Ukrainy z Rosją od sierpnia 2023 do sierpnia 2024. Jak mówi w rozmowie z "Faktem", służył w 24 ukraińskiej brygadzie zmechanizowanej, głównie jako operator dronów.
Mówi, że "na froncie spotkał dwóch Polaków, ale wie, że było ich zdecydowanie więcej". Kuczyński tłumaczy, że pojechał na front, bo "jego dziadek walczył w w Armii Krajowej, a on sam jest zawodowym, byłym wojskowym i dobrze wie, że Putin nie zatrzyma się na Ukrainie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miasta, które oni zrównali z ziemią, nie wrócą do życia przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Nie chciałem do tego samego dopuścić w Polsce - mówi w rozmowie z "Faktem".
Co dalej z Ukrainą? Sebastian Kuczyński mówi wprost
Walczący na froncie żołnierz był pełen obaw na początku wojny. Uważał, że "rychły upadek Kijowa jest możliwy". W pewnym momencie to wojska Ukrainy zaczęły osiągać jednak dużą przewagę. Korzystna koniunktura zakończyła się na początku tego roku.
Negatywny dla Ukraińców przełom nastąpił zimą i wiosną na początku 2024 roku, kiedy we znaki dały się braki w amunicji. Po upadku Awdijiwki jej dostawy z Zachodu nieco przyspieszyły, ale nie są wystarczające. A Rosjanie wciąż wysyłają żołnierzy na front, bez względu na ich los - wyjaśnia Sebastian Kuczyński.
Wojskowy uważa, że taka sytuacja wynika z decyzji Zachodu.- Wystarczyłoby zniszczyć centra logistyczne i składy amunicji Rosji na tyłach walk, aby uniemożliwić jej dalsze postępy - tłumaczy.
Jak teraz wygląda sytuacja na froncie? Kuczyński nie ukrywa, że "Ukraińcy są już po prostu zmęczeni i przytłoczeni sytuacją". Walczą jednak, bo "nie mają żadnej alternatywy".
Ci, którzy obecnie są na froncie, to patrioci bez względu na kontekst historyczny. Oni nie mają alternatywy — walczą o swoje miasta i swoje życie. To jasne, ze wszyscy obrońcy Ukrainy po ewentualnym zwycięstwie Rosji, będą musieli uciekać lub zginą. Jeśli Zachód zmusi Ukrainę do ustępstw, to społeczeństwo będzie tym rozgoryczone - wyjaśnia żołnierz w rozmowie z "Faktem".