Pereira i Phillips zaginęli 5 czerwca w dolinie rzeki Javari w Brazylii. Dziesięć dni później w dżungli odnaleziono ciało, o czym natychmiast poinformowały brytyjskie media. Policja jednak zaprzeczyła i poinformowała, że funkcjonariusze natrafili jedynie na rzeczy osobiste i "materiał biologiczny", który wciąż jest badany.
Dziennikarz zginął w dżungli
Teraz CNN Brasil przekazuje, że w amazońskiej dżungli faktycznie znaleziono szczątki brytyjskiego dziennikarza. Potwierdziła to już policja.
W trakcie akcji poszukiwawczej trafiono także na drugie ciało, które prawdopodobnie należy do lokalnego przewodnika. Nie jest to jednak potwierdzone, ponieważ badania jego materiału genetycznego nadal trwają. Policja wciąż nie odnalazła łodzi, w której Phillips i Pereira byli ostatnio widziani żywi.
O zaginięciu mężczyzn poinformowała jako pierwsza Unia Rdzennych Ludów Doliny Javari (UNIVAJA). Służby nie zareagowały jednak od razu, a akcja poszukiwawcza, szczególnie w pierwszych godzinach, była prowadzona w chaotyczny sposób. Jak przekazuje CNN, we wtorek w górę rzeki wysłano łódź, ale dotarła ona dopiero po zmierzchu.
Brazylijska policja wszczęła w tej sprawie dochodzenie. Przesłuchano już kilku świadków, a Guilherme Torres, szef wydziału wewnętrznego policji stanu Amazonas, nie wyklucza, że do zaginięcia przyczyniły się osoby trzecie. Policja otrzymała informację, że jeden z miejscowych rybaków groził dziennikarzowi śmiercią.
Torres dodał, że do tragedii mogli przyczynić się członkowie gangów, które są bardzo aktywne w tamtych rejonach. Oprócz tego można tam zastać także nielegalnych górników, drwali czy myśliwych. Region, który odwiedził Philips to także dom dla społeczności, która nie utrzymuje kontaktu z resztą świata.
To mógł być wypadek, to mogła być egzekucja, wszystko mogło się zdarzyć - powiedział na jednej z konferencji prasowych prezydent Brazylii Jair Bolsonaro.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.