Obostrzenia związane z pandemią koronawirusa dotykają wszystkich dziedzin życia. Coraz częściej można jednak spotkać się z przypadkami, że nie są one respektowane. Wyjątkiem w tej kwestii nie są nawet miejsca kultu religijnego.
Policja wezwana do kościoła
"Gazeta Wyborcza" informuje, że tak było w kościele św. Józefa Oblubieńca w Kątach (woj. małopolskie). W mszy świętej mogło uczestniczyć około 30 wiernych, a było ich około 160. Ktoś w końcu zgłosił sprawę na policję.
Czytaj także: Tłumy w Zakopanem. Policja była bezwzględna
Ksiądz odprawiający mszę został upomniany przez policjantów. Sprawa została także skierowana do sanepidu, co może się wiązać z wysokimi karami finansowymi. Na tym jednak historia się nie kończy.
Wszystkich zaskoczyło ogłoszenie parafialne, które pojawiło się na stronie kościoła w Kątach. Wpis został zaadresowany do osoby, która zgłosiła sprawę na policję. Autor postu uznał, że narażanie wiernych na śmiertelną chorobę nie było niczym niewłaściwym, natomiast zgłoszenie sprawy na policji jest "grzechem śmiertelnym".
Donosicielstwo jest grzechem śmiertelnym, o którym bardzo rzadko się mówi, jeszcze rzadziej się z niego spowiada. Donosicielstwo stoi w jawnej sprzeczności z miłością bliźniego. Donosiciel, czyli kapuś, szpicel, to jak człowiek trędowaty, którego należy odizolować od ludzi zdrowych i prosić Jezusa o uzdrowienie, jak to było w dzisiejszej Ewangelii - można było przeczytać na stronie.
Wygląda na to, że skandaliczny wpis zniknął ze strony parafii. Pozostał jednak duży niesmak.