Ten wypadek wstrząsnął całą Polską. 23 czerwca Gerard B. szalał białym mercedesem po ulicach Słupska. Około godz. 20:00 doprowadził do makabrycznego wypadku. Nie zatrzymał się na światłach i rozpędzony wjechał na skrzyżowanie. Następnie uderzył w wyjeżdżający z prostopadłej ulicy motocykl, którym kierował policjant - podinsp. Rafał Fortuński.
Poszkodowanego 49-latka przewieziono do szpitala, niestety jego życia nie udało się uratować. Pogrzeb tragicznie zmarłego policjanta odbędzie się we wtorek 2 lipca na Starym Cmentarzu w Słupsku.
Jak informowaliśmy już wcześniej, jeszcze przed wypadkiem na stronie internetowej, na której kierowcy mogą się ostrzegać przed innymi uczestnikami ruchu, opublikowanych zostało sporo wpisów na temat Gerarda B. i jego zachowań na drodze. Z relacji internautów wynikało m.in., że kierowca białego mercedesa parkuje na chodniku, uniemożliwiając innym przejście.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pojawiły się również komentarze, że to, jak jeździ Gerard B., zgłaszano odpowiednim służbom. Postanowiliśmy to sprawdzić.
Wypadek w Słupsku. Zajmują się zdjęciem z Gerardem B.
Służby w Słupsku są głęboko poruszone śmiercią kolegi, dlatego policja nie chce się wypowiadać na temat tragedii.
Jak jednak dowiedziała się redakcja o2.pl, przed tragicznym wypadkiem policja w Słupsku nie otrzymała żadnych zgłoszeń dotyczących nieprawidłowej jazdy Gerarda B. Nie było też zgłoszeń dot. parkowania samochodu, którym poruszał się mężczyzna.
Już po wypadku natomiast policja otrzymała zdjęcie pokazujące nieprawidłowo zaparkowanego mercedesa w centrum Słupska. Redakcja o2.pl ustaliła, że policja zabezpieczyła tę fotografię i wszczęła w tej sprawie czynności o wykroczenie.
Czytaj także: Gerard B. zabił policjanta. Publikował szokujące treści
Przypomnijmy: chodzi o to zdjęcie, udostępnione przez jednego z internautów:
Wypadek w Słupsku. Gerard B. przyznał się do zarzutu
We wtorek Gerard B. został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty dotyczące spowodowania wypadku drogowego oraz nawoływania do nienawiści. Przyznał się tylko do pierwszego z nich. Decyzją sądu mężczyzna trafił na trzy miesiące do aresztu.