Nerwowa atmosfera w Komendzie Miejskiej Policji w Kielcach. Dlaczego? Wszystko przez to, że zginęły wnioski policjantów do kasy zapomogowo-pożyczkowej zawierające poufne dane.
Tam przecież były dane osobowe wnioskodawców, żyrantów, adresy i numery kont bankowych - mówi informator " Gazety Wyborczej".
Z nieoficjalnych informacji wynika, że winę za zniknięcie dokumentów ponosi szef związków zawodowych w komendzie miejskiej, który miał je zostawić na skrzynce na listy w kamienicy, gdzie mieszka.
Czytaj także: Pilny alert RCB. "Stosuj się do poleceń służb"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policja wyjaśnia okoliczności tego zdarzenia. Jak przekazała "Gazecie Wyborczej" Małgorzata Perkowska-Kiepas z KMP w Kielcach, czwartego kwietnia komenda przyjęła "zawiadomienie od funkcjonariusza KMP w Kielcach dotyczące ukrycia dokumentów przez osobę, która nie miała prawa nimi rozporządzać". Postępowanie jest prowadzone w związku z art. 276 Kodeksu karnego.
W sprawie prowadzimy również wewnętrzne postępowanie w celu ustalenia, czy doszło do naruszenia dyscypliny służbowej - dodaje rzeczniczka komendy miejskiej policji w rozmowie z "GW".
"Gazeta Wyborcza" ustaliła, że zaginione wnioski na skrzynce pocztowej zostawił przewodniczący zarządu terenowego NSZZ Policjantów w Kielcach i zarazem przewodniczący Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej przy Komendzie Miejskiej Policji w Kielcach, Ryszard Skrzątek.
Mieszkam w tym samym miejscu 27 lat, nigdy nie było żadnej kradzieży, a budynek jest wyposażony w domofon i moja czujność została uśpiona - tłumaczy Ryszard Skrzątek.
Przewodniczący KZP przekonuje, że dokumenty były niekompletne. Jednak były tam adresy i numery kont bankowych funkcjonariuszy. Skrzątek przeprasza i przyznaje, że to poważna sprawa.
Nie zaprzeczam, że tak się zdarzyło. Aczkolwiek druki wypełnione danymi osobowymi straty KZP nie przyniosą, bo były przed posiedzeniem i nieostemplowane (...) Przepraszam za całą sytuację - mówi Ryszard Skrzątek ("GW").