Konrad Domagała, pracownik Filharmonii Łódzkiej, przyjechał do Poznania ze swoją narzeczoną. Niedzielę spędzili w muzeum i kawiarni. Wszystko dokładnie relacjonowali w sieci, a na zdjęciach oznaczali także swoją lokalizację To zdaniem policji pozwoliło mordercy ich wyśledzić.
Zbrodnia zaplanowana za pomocą Instagrama
Ostatnią relację Domagała opublikował po 16:00. Pokazał zdjęcie z wnętrza jednej z poznańskich restauracji. Kilkadziesiąt minut później Mikołaj B. podszedł do niego i jego narzeczonej, gdy znajdowali się przed wejściem do hotelu NH Poznań, przy stolikach restauracyjnego ogródka. Śledczy uważają, że nie było to przypadkowe spotkanie. Hotel i kawiarnia są od siebie oddalone o około 150 metrów.
Czytaj także: Ostatnie chwile przed tragedią. Relacja z Poznania
Mikołaj B. prawdopodobnie śledził parę dzięki ich relacjom. Konrad Domagała i jego narzeczona niczego się jednak nie spodziewali. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeden z policjantów wskazuje, że gdyby wyczuwali zagrożenie, nie wybraliby się do Poznania lub nie pokazywaliby żadnych zdjęć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie robili z przyjazdu tajemnicy. Gdyby czuli się zagrożeni, zapewne by tu nie przyjeżdżali, nie publikowaliby filmów i zdjęć. Nic nie zwiastowało takiego dramatu - mówi policjant.
Policjanci powiedzieli także, że Mikołaj B. był nieobliczalny. Nie wiadomo co mogłoby się stać, gdyby zdecydował się rozszerzyć swoją zbrodnię, zamiast popełnić samobójstwo.
To może zabrzmieć kontrowersyjnie, ale dobrze się stało, że odebrał sobie życie przed naszym przyjazdem. W magazynku mógł mieć jeszcze kilkanaście pocisków. Nietrudno sobie wyobrazić, co mogłoby się wydarzyć: strzelanina w środku miasta, może wzięcie zakładnika, może ucieczka i obława. Nie ma pewności, czyby się poddał - mówi "GW' policjant.
Domagała i jego ukochana byli parą od półtora roku. 7 lipca się zaręczyli, co także ogłosili w mediach społecznościowych. Wcześniej kobieta spotykała się z Mikołajem B., który już od kilku lat miał pozwolenie na broń.
W marcu 2022 r. kobieta skontaktowała się z policją. Powiedziała, że jej były partner chce sobie coś zrobić, a jest uzbrojony. Mężczyzna trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego, a policja cofnęła mu pozwolenie na broń.
Lekarze stwierdzili jednak, że nie ma przeciwwskazań, by nadal posiadał broń. Policja przywróciła mu pozwolenie. Funkcjonariusze rozmawiali wtedy z byłą partnerką mężczyzny, według nich kobieta nie zgłaszała, że obawia się go lub że jest przez niego nękana.
Podejrzewa się, że to zaręczyny pary sprawiły, że Mikołaj B. zaczął planować zemstę.
To niedojrzały emocjonalnie facet. Nie mógł pogodzić się z wyborami byłej partnerki, z jej szczęściem. Zaplanował zemstę, potem ich wyśledził - uważa Maciej Szuba, były szef poznańskiej policji, który dziś jest prywatnym detektywem.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.