Do tragedii doszło we wsi Mykilske, w obwodzie donieckim na Ukrainie. Około godziny 4:30 rano 35-letnia Swietłana i 41-letni Stanisław wyszli z domu do pracy. Pracowali przy w polu przy zbiorach ziemniaków, około 30 kilometrów od miejsca zamieszkania. W domu zostawili bez opieki dorosłych dwójkę dzieci.
Czytaj także: Zaatakował młodą kobietę. Poznajesz tego mężczyznę?
Kontakt się urwał po 10 rano
Około godziny 10 matka zadzwoniła do swoich dzieci po raz ostatni. Potem nikt już nie odbierał telefonu. Rodzice dzieci przyznali, że nie był to pierwszy raz, gdy dzieci zostawały same w domu, ale wcześniej nigdy nie dochodziło do takich sytuacji.
Agencja informacyjna UNN przekazała, że małżeństwo wróciło do Mykilske późnym popołudniem, ale dzieci nigdzie nie było. Rodzice dzwonili też do bliskich i przyjaciół rodzeństwa. Ostatecznie zdecydowali się jednak wezwać policję. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce w towarzystwie psa tropiącego.
Zwłoki znalazł pies tropiący. Dzieci nie udało się uratować
Jak powiedział portalowi 24tv.ua mieszkaniec wsi Igor, pies ciągle wracał na posesję, jakby czuł, że gdzieś tu są dzieci. Zwierzę zainteresowało się zabytkową skrzynią w domu, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. To właśnie tam znaleziono rodzeństwo bez oznak życia.
Rodzice zadzwonili po karetkę, ale dzieci nie udało się uratować. Lekarze, którzy przyjechali na miejsce, stwierdzili zgon. "Skrzynia jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jest wykonana solidnie, dlatego powietrze może tam praktycznie nie docierać. Dzieci zatrząsnęły się od środka" - mówi Igor.
Rodzina pod opieką socjalną, rodzice nadużywali alkoholu
Choć funkcjonariusze skłaniają się do tezy o nieszczęśliwym wypadku, to nie wykluczają udziału osób trzecich. Wskazują, że brane są pod uwagę wszelkie hipotezy, a śledztwo trwa.
Wiadomo, że rodzina przeprowadziła się do wsi Mykilske około 10 lat temu. Ojciec zmarłych dzieci pracował w kopalni, a matka na kombinacie, ale potem rzucili pracę i pracowali dorywczo, gdzie się da. Służby zwróciły też uwagę, że rodzina była objęta opieką socjalną, a małżeństwo nadużywało alkoholu.
Opiekujcie się swoimi dziećmi, myślcie za nich, przewidujcie niebezpieczne sytuacje i ostrzegajcie przed niektórymi zabawami - zaapelował Artem Kijwko, szef donieckiej policji.
20 września dzieci zostały pochowane. Rodzice i krewni ciężko przeżywają śmierć. Teraz wszyscy przebywają w sąsiedniej miejscowości Ugledar.