2 stycznia 2023 roku radiowóz z dwiema nastolatkami w środku rozbił się o przydrożne drzewo. Przez długi czas nie było wiadomo, jak doszło do wypadku i dlaczego w samochodzie znajdowały się młode dziewczyny. Teraz jedna z poszkodowanych przerwała milczenie. W rozmowie z "Faktem" zrelacjonowała, jak wyglądał ten pamiętny wieczór.
Wypadek radiowozu
17-latka i jej znajomi przejeżdżali przez Dawidy Bankowe, gdy zauważyli pożar. Wezwali straż pożarną, która szybko ugasiła ogień. Na miejscu pojawił się także patrol policji z Pruszkowa. Policjanci zachowywali się w bardzo dziwny sposób.
Powiedział do nas "czemu to kur....a podpaliliście"? Potem padały jakieś dziwne teksty ze strony policjanta, że zaraz może nam pokazać koguty. Wspominał też coś o trójkącie. Były też teksty na temat kontroli osobistej. Nikt się nie odzywał, bo baliśmy się postawić policji – mówi reporterowi "Faktu" 17-latka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po wylegitymowaniu młodzieży jeden z policjantów Janusz R. zawołał 19-letnią dziewczynę, żeby wsiadła do auta. Nastolatka pociągnęła ze sobą 17-letnią koleżankę i obie przez kilka minut siedziały w radiowozie. Nagle samochód ruszył z piskiem opon w nieznanym kierunku.
Po drodze policjanci włączyli sygnały świetlne i jechali z bardzo dużą prędkością. Dziewczyny nie wiedziały, dokąd jadą i nie miały zapiętych pasów. Domyślały się, że może dojść do czegoś złego.
Mówiłam policjantowi, że jestem bez pasów, to powiedział, że zaraz dostanę mandat – dodaje nastolatka.
Nagle Janusz R. stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w pobliskie drzewo. 17-latka uderzyła głową w przednie siedzenie. Wysiadła z samochodu o własnych siłach.
Miałam twarz całą we krwi. Ledwo wysiadłam z tego samochodu. Potem wyszedł policjant, który kierował i powiedział: " Spier......cie stąd" – opowiada.
Ranna 17-latka trafiła do szpitala ze złamanym nosem i wstrząśnieniem mózgu. Przeszła dwie operacje. Policjanci nie udzielili jej żadnej pomocy.
Przeszłam dwie operacje i mam problemy ze zdrowiem, a policjanci, którzy się do tego przyczynili, są bezkarni. Takie właśnie mamy prawo — mówiła z goryczą poszkodowana.
Janusz R. czeka na proces, a jego kolega Jakub S. postępowanie ma za sobą. Sąd postanowił je umorzyć.
Sąd umorzył warunkowo postępowanie karne wobec Jakuba S., oskarżonego o nieudzielenie pomocy poszkodowanym kobietom i przekroczenie uprawnień. Mężczyzna musi je przeprosić i zapłacić na ich rzecz nawiązkę. Janusz R., który spowodował wypadek, usłyszał prokuratorskie zarzuty, m.in. przekroczenia uprawnień służbowych oraz nieumyślne spowodowanie wypadku drogowego, w którym pokrzywdzone kobiety odniosły obrażenia. Od lipca czeka na rozprawę – informuje Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.