Historię opisał lokalny portal olsztyn.com.pl. Dotyczy ona funkcjonariusza, który miał zajmować się obrotem sterydami. Policjant - a zarazem trener personalny - miał zostać zatrzymany w sprawie wytwarzania i wprowadzania do obrotu substancji zabronionych i szkodliwych dla zdrowia.
W ubiegłym roku organy ścigania z kilku krajów rozbiły siatkę producentów sterydów. Współpracowały ze sobą służby z Polski, Czech i Słowacji. Jednym z zatrzymanych był właśnie Wiktor K. Problem w tym, że Wiktor K. jest czynnym funkcjonariuszem w Komendzie Miejskiej Policji w Olsztynie.
Został zatrzymany i przesłuchany w charakterze podejrzanego - mówi o2.pl rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prokuratura potwierdza
Bulwersujące w tej sprawie jest nie tylko działanie samego policjanta. Dziwi szczególnie postępowanie jego przełożonych, którzy, jak podaje portal olsztyn.com.pl, nie zawiesili Wiktora K. w obowiązkach. Policjant został po cichu przeniesiony do służby w PDOZ, czyli pomieszczeniu dla osób zatrzymanych.
Decyzję musiał podjąć szef jednostki. W tym przypadku - komendant miejski z Olsztyna. Zadzwoniliśmy do rzecznika komendy w Olsztynie, jednak ten powiedział tylko, że sprawą zajęła się Komenda Główna Policji.
Zarzuty zostały Wiktorowi K. ogłoszone 20 lipca 2023 r., w tym samym dniu prokurator poinformował Komendanta Miejskiego Policji w Olsztynie o zarzutach oraz o zastosowanych wobec podejrzanego środkach zapobiegawczych - odpowiada na pytania rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska.
Według ustaleń o2.pl, w KGP została wszczęta procedura wydalenia funkcjonariusza ze służby. Prokuratura zaś uzupełnia, dodając, że w zakresie pełnienia służby w strukturach policji wszelkie decyzje dotyczące funkcjonariusza podejmowane są przez właściwego komendanta, nie prokuratora. Wina za to, że Wiktor K. pozostał w służbie i dopiero po 10 miesiącach oraz wymianie szefostwa komendy wojewódzkiej ma być usunięty ze służby, spoczywa na komendancie miejskim.
Jest to dla nas sytuacja dość niebywała - mówi rzeczniczka prokuratury.
Odpowiedzialność komendanta?
Komendą miejską w Olsztynie dowodził w opisywanym czasie insp. Piotr Koszczał. Nie był on, jak można się domyślić z przygotowanego mu przez policyjnych związkowców pożegnania, szczególnie lubiany. Kiedy w styczniu odchodził na emeryturę wraz z komendantem wojewódzkim, związkowcy z policji podarowali mu karton przepasany wstążką (żeby miał w co spakować swoje rzeczy) i list ze zgryźliwymi życzeniami "spokojnej emerytury bez konieczności powrotu".
Kilka lat temu Koszczał zasłynął m.in. pisemnym poleceniem udziału funkcjonariuszy w mszy św. z okazji święta policji. Kto nie chciał lub nie mógł wziąć udziału w nabożeństwie, musiał zgłosić się do komendanta... z usprawiedliwieniem. Pod koniec ubiegłego roku był on oskarżany przez funkcjonariuszy o mobbing, sprawa wylądowała w prokuraturze.
Od policjantów z Olsztyna słyszymy, że Wiktora K. zgubiła pasja. Był on bowiem, jak już wyżej napisano, trenerem personalnym. Zaopatrywał się w nielegalne środki na budowę masy mięśniowej i jednocześnie sprzedawał je innym policjantom.
Ma świadomość, że poniesie konsekwencje i wyleci ze służby - słyszymy.
Otwarte pozostaje pytanie, dlaczego pomimo zarzutów prokuratorskich, przełożeni tak długo trzymali policjanta w służbie? A także to, czy nie była to zwykła próba wyciszenia sprawy. Jeśli bowiem, jak sugerują rozmówcy o2.pl, sprzedawał on zakazane prawem środki innym funkcjonariuszom, olsztyńską komendę może czekać prawdziwe trzęsienie ziemi i wyrzucenie jednego policjanta może być tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl