4 października pan Cezary zatrzymał samochód na czerwonym świetle na ul. Zakopiańskiej. W toyocie jechała z nim partnerka. Kiedy światło zmieniło na zielone, kierowca ruszył. Chwilę później w jego auto wjechało rozpędzone ciemne bmw.
Dostaliśmy w przód samochodu. To było tak silne uderzenie, że nas obróciło wokół własnej osi i tyłem drugi raz walnęliśmy w bmw. Wszyscy mówili, że oszukaliśmy przeznaczenie, bo gdyby wjechał w nas kilka centymetrów dalej, to by nas pozabijał - powiedział "Faktowi" pan Cezary, poszkodowany mężczyzna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na miejscu zdarzenia, jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, natychmiast pojawiły się wszystkie służby ratunkowe. Poszkodowani doznali obrażeń, jednak z powodu tego, że w domu czekały na nich dzieci, nie chcieli udać się do szpitala, sądząc, że nic poważnego im się nie stało. Niestety, ich ocena sytuacji okazała się błędna. Wieczorem oboje zostali przetransportowani na Szpitalny Oddział Ratunkowy.
Czytaj także: Krzysztof Cugowski staje w obronie Beaty Kozidrak. "Ludzie na scenie robią nie takie rzeczy"
Jak relacjonował poszkodowany, jego partnerka doznała naderwania stawu w kostce, a także stłuczeń żeber i barku. Lekarze zalecili jej noszenie ortezy przez najbliższe cztery tygodnie. On sam miał jedynie ogólne potłuczenia, które jednak wymagały obserwacji.
Sprawcą wypadku jest policjant
Jak informuje "Fakt", w szpitalu mężczyzna otrzymał zaskakującą wiadomość od kuzynki, która zadzwoniła do niego z informacją, że sprawca wypadku nie otrzymał ani mandatu, ani punktów karnych. Został jedynie pouczony, co wzbudziło jego złość i rozczarowanie, zważywszy na skutki wypadku. Jak ustalili dziennikarze Gazety Powiatowej, sprawcą wypadku jest policjant z sąsiedniego powiatu.
- Każdy inny kierowca za coś takiego mógłby stracić prawo jazdy. A on został tylko pouczony... Nie mam do niego pretensji. Złamał przepisy, nie wiem, czy specjalnie, czy się zagapił. Też sobie zniszczył samochód, zrobił sobie coś w rękę. Pretensje mam do policjantów, którzy obsługiwali to zdarzenie. Przez takie działania, ktoś może kiedyś stracić życie - dodaje pan Cezary w rozmowie z "Faktem".
Kierowcą BMW był funkcjonariusz z innego garnizonu niż stołeczny, co zostało potwierdzone przez policję w odpowiedzi na zapytania portalu TVN24. Ponadto komendant policji w Legionowie zlecił rozpoczęcie czynności wyjaśniających dotyczących decyzji o pouczeniu, które zastosowali interweniujący policjanci podczas kolizji.