"Jestem najlepszym przykładem, że marzenia się spełniają" — mówi w rozmowie z portalem naTemat Monika Zymon-Waligórska, która 20 lat temu, przyjeżdżając do Dalmacji (jeden z chorwackich regionów) jako turystka, wymarzyła sobie, że pozna męża - Chorwata, a Dalmacja stanie się jej miejscem na ziemi.
Co prawda pani Monika wyszła za mąż za Polaka, spełniła się natomiast druga część jej marzenia - zamieszkała w Splicie z ukochanym mężczyzną. Choć - jak sama przyznaje - początki nie były łatwe. W Dalmacji odnalazła jednak spokój i szczęście.
Mówiłam sobie: dwa wspaniałe żywioły, góry i morze, jak ja bym chciała tu zamieszkać. Byłam wtedy jeszcze panną i myślałam: może znaleźć męża Chorwata. Pamiętam, że to było zabawne, ale tak sobie wzdychałam. Mówi się: 'Gdy się bardzo pragnie, marzenia się spełniają' – przekonuje rozmówczyni portalu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pochodząca z Krakowa Polka pokochała Dalmację za klimat śródziemnomorski, wspaniałe widoki i zdrową, smaczną kuchnię.
20 lat temu wyprowadziła się do Splitu. "W Polsce żyje się szybko"
Pani Monika przeprowadziła się do Splitu w 2007 roku, jeszcze przed wejściem Chorwacji do Unii Europejskiej. Obecnie wraz z mężem zajmuje się turystyką. Jest również prezesem towarzystwa kulturalnego Polonez - zajmuje się polską kulturą i jej promocją.
– Mówię, że byliśmy pierwszym polskim małżeństwem mieszkającym na stałe w Dalmacji, a może nawet w Chorwacji. Inne małżeństwa były mieszane – najczęściej była to Polka z Chorwatem – zaznacza Polka. Jak dodaje: "Teraz jest boom na Chorwację, wielu Polaków kupuje nieruchomości, grunty i inwestuje tutaj".
Rozmówczyni portalu naTemat przyznaje, że budowanie życia w nowej rzeczywistości nie było łatwe, głównie ze względu na biurokrację.
Problemy sprawiało prawo, a raczej przepisy jeszcze z czasów Jugosławii. Jugosławia się rozpadła, ale niektóre przepisy z tego okresu nadal obowiązują. Mimo że mamy stały pobyt i płacimy podatki w Chorwacji, ani ja, ani mój mąż nie możemy dostać podwójnego obywatelstwa. Polskiego obywatelstwa się nie zrzeknę, aby mieć chorwackie (...) – wyjaśnia Polka.
- Na początku mieliśmy potworne schody, szczególnie ja. Mąż miał pobyt na podstawie zatrudnienia, a ja potrzebowałam dokumentów na pobyt tymczasowy. Na dokument z Zagrzebia czekałam prawie rok. Miałam pobyt tymczasowy i co miesiąc musiałam meldować się na policji, że faktycznie przebywam w Chorwacji - wspomina pani Monika.
Dodaje jednak, że nie przeżyła niczego, co sprawiłoby, że nie chciałaby mieszkać w Chorwacji. Jak tłumaczy, w Dalmacji żyje się "polako", co oznacza, że "wszystko robi się powoli, bez pośpiechu, nie ma żadnego ciśnienia".
Wynikiem takiego trybu życia jest statystycznie mniej zawałów, wylewów, nerwic niż w Polsce. To był dla mnie szok, ale pozytywny, że można normalnie pracować, bez stresu. W Polsce żyje się szybko, w ciągłym pośpiechu, w ciągłych nerwach – mówi pani Monika.
– Oczywiście ma to też swoje minusy, ponieważ w Chorwacji na majstra można nieraz czekać miesiącami. Niemniej jednak tego zdrowego trybu życia, który tutaj mam, nie zamieniłabym nigdy – podkreśla.