Feralnego dnia, Ewa P., matka trojga dzieci, prowadziła Audi A6 o mocy 252 KM. Na rondzie spotkała 40-letniego Marco S., mężczyznę kierującego seatem cupra formentor. To spotkanie zapoczątkowało serię tragicznych wydarzeń.
Oboje podjęli fatalną w skutkach decyzję o urządzeniu sobie wyścigu niedaleko miejscowości Barsinghausen w Dolnej Saksonii, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 70 km/h.
Ewa P. pędziła z prędkością 180 km/h. W pewnym momencie kobieta straciła panowanie nad pojazdem i zderzyła się z samochodami nadjeżdżającymi z naprzeciwka. W nissanie, jednym z pojazdów, podróżowała rodzina - rodzice z dwójką synów, 6-letnim Deljonem i 2-letnim Ruhadem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mimo że chłopcy byli prawidłowo zapięci w fotelikach młodszy zginął na miejscu, a starszy zmarł kilka godzin później w szpitalu.
Początkowo sprawcom postawiono zarzuty morderstwa, jednak w toku postępowania sądowego zostali oni skazani za udział w nielegalnym wyścigu ze skutkiem śmiertelnym. Polak usłyszała wówczas wyrok skazujący ją na 6 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna został skazany na 4 lata.
Sprawa jednak nie znalazła swojego finału. Niedawno Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe podjął decyzję o uchyleniu wyroku sądu w Hanowerze. Decyzja ta była odpowiedzią na apelację zarówno prokuratury, jak i skazanych. Trybunał uznał, że wcześniejsze orzeczenie zawierało błędy prawne w ocenie dowodów i odrzuceniu zarzutu o zamiar ewentualny zabójstwa.
Sprawa musiała zostać ponownie rozpatrzona przez inną izbę przysięgłych sądu okręgowego.
Niemca. Polka płakała w sądzie
Ponowna rozprawa odbyła się w czwartek 18 lipca . W sądzie Ewa P. ze łzami w oczach przepraszała rodziców ofiar.
Sama jestem matką i babcią. Nie ma dnia, żebym o tym nie myślała. Do dziś nie pogodziłam się z tym, co się stało - mówiła Ewa P.
Marco S., oskarżony o pomocnictwo w morderstwie, zaoferował 30 tys. euro zadośćuczynienia, przyznając się do współodpowiedzialności za śmierć dzieci.
Czytaj więcej: Dramat podczas prac w polu. 61-latek wciągnięty w prasę do siana.
Dla ojca chłopców, 39-letniego Sarbasta A., słowa przeprosin nie przynoszą jednak ukojenia.
Przeprosiny nic nie dadzą. Moja żona cierpi każdego dnia. Czasami nie jestem w stanie mówić - powiedział w sądzie zdruzgotany ojciec tragicznie zmarłych dzieci.
Czy był to jednorazowy błąd o tragicznych konsekwencjach? Niektórzy świadkowie mówią, że Ewa P. lubiła szybką jazdę. Otrzymał nawet przydomek "Schumi". Biegli tymczasem opisali ją jako osobę "pragnącą uznania, egoistyczną, manipulacyjną i buntowniczą".
Ostateczny wyrok w tej sprawie ma zapaść 24 lipca.