Ewa P. ścigała się z Marco S. Ich samochody pędziły 180 km/h, a gdy P. chciała wyprzedzić konkurenta, ten nie ustąpił jej miejsca. Kobieta nie odpuściła, w efekcie czego staranowała dwa inne auta. W wyniku wypadku zginęło dwóch braci: 2- i 6-latek.
Ewa P. i Marco S. stanęli przed sądem w Hanowerze. Usłyszeli wyroki za dwa morderstwa i sześć usiłowań zabójstwa. Polkę skazano na dożywocie, Marco S. dostał cztery lata więzienia.
W Polsce najczęściej kierowcy są sądzeni za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 8 lat więzienia. Jednak tutaj musi zajść kwestia nieumyślności działania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkiem, o którym głośno było w mediach, był wypadek przy ul. Sokratesa w Warszawie w październiku 2019 r., kiedy rozpędzony kierowca swoim BMW potrącił 3-osobową rodzinę na przejściu dla pieszych. Na miejscu zginął ojciec, Adam G. Sprawcę z początku sądzono za zabójstwo. Z czasem jednak prokuratura uznała, że nie ma znamion aby doprowadził on do wypadku z premedytacją i wycofała się z takiego oskarżenia.
Śmiertelne wypadki na drogach. Będą zmiany w przepisach?
Sprawa tragedii na niemieckiej drodze wstrząsnęła politykiem PiS-u, Piotrem Królem, który jest wiceprzewodniczącym sejmowej podkomisji transportu drogowego.
Mogę zadeklarować, że po przerwie sejmowej w ramach mojego środowiska poprosimy ministra infrastruktury, żeby przedstawił informację w zakresie tak zwanych nielegalnych wyścigów, ale też radykalnego przekraczania prędkości. Deklaruję, że od tego zaczniemy i dziękuję państwu za zainteresowanie tą sprawą, bo jeżeli niewinne dzieci giną w takich okolicznościach, to rzeczywiście trudno przejść obok tego ze spokojem - zaznaczył polityk w rozmowie z "Faktem".
Komisja infrastruktury do prac wróci we wrześniu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.