W wojnie ukraińsko-rosyjskiej walczą nie tylko nasi ochotnicy. Na polu walki Siły Zbrojne Ukrainy wspierają też polscy medycy pola walki. Ich zadaniem jest ewakuowanie z frontu rannych, zabezpieczenie czynności życiowych i obrażeń oraz szybka ewakuacja do bezpiecznej strefy, skąd rannych można odesłać do szpitala.
Czytaj także: Rosjanie udawali polskich żołnierzy. Jest wideo
To śmiertelnie niebezpieczne zadanie. Rosjanie w walkach nie oszczędzają nikogo, więc ratownicy pola walki nie mogą liczyć na taryfę ulgową. Do tego często muszą ryzykować życiem, by dotrzeć do poszkodowanych i spróbować im udzielić pomocy. Polacy są bardzo wysoko cenieni przez ZSU, za swoje zaangażowanie i wiedzę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jesteśmy dość specyficznymi medykami, bo okopowymi. A czasem szturmowymi czy piwnicznymi. Czynnikiem decydującym jest to, gdzie są chłopcy i gdzie toczy się walka. Nasze zabezpieczenie medyczne ogranicza się do tego co uda nam się na swoich plecach zatargać na zadanie" - wyjaśnił Damian Duda, szef fundacji "W międzyczasie".
To on ruszył w 2014 roku wspierać jako medyk ukraińskie wojsko, a teraz zrzesza ochotników z Polski, którzy ramię w ramię z ZSU walczą z najeźdźcami. Ale w charakterze ratowników pola walki, bo ich główne zadanie to niesienie pomocy rannym żołnierzom. Także tym z Rosji, bo zdarzało im się opatrywać agresorów.
Duda pokazał, jak wyglądają warunki pracy polskich sanitariuszy. Ziemianka, okop, czasem jakieś zniszczone zabudowania. Każde miejsce jest dobre, by w miarę spokojnie opatrzyć rannego i zadbać o jego życie. Zaawansowany sprzęt? O tym nie ma mowy. Trzeba polegać na tym, co zmieści się w plecakach i apteczkach.
Pracując bezpośrednio w strefie walki nigdy też nie wiesz, czy nie wychodzisz na zadanie ostatni raz - tłumaczy Damian Duda.
Bohaterscy polscy ratownicy każdego dnia pokonują strach przed śmiercią i ratują żołnierzy. Pracują na zmiany, będąc bez przerwy w ogniu walki. Jeśli chcesz wesprzeć ich misję, możesz dołączyć do zbiórki w Patronite i pomóc im lepiej przygotować się do misji w Ukrainie. Potrzeby są spore, a sprzęt zużywa się bardzo szybko.
Padły nam wszystkie samochody 4x4, jesteśmy chwilowo zdani na własne nogi i pojazdy chłopców z którymi pracujemy - apelują nasi medycy.
Czytaj także: Szalony rajd na froncie. To czołg z Polski
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.