Na drodze wojewódzkiej nr 604 łączącej Nidzicę i Wielbark jest odcinek nieco inny niż wszystkie. To tzw. DOL - Drogowy Odcinek Lotniskowy. Pod koniec września odbędą się tam ćwiczenia Sił Powietrznych RP. Piloci wrócą do tego, czego nie ćwiczono od dwóch dekad.
Dlaczego z drogi do zwykłego ruchu? Mówiąc w największym uproszczeniu: potencjalny przeciwnik ma doskonałe rozpoznanie naszych lotnisk i baz wojskowych. W razie ewentualnego konfliktu, będą one jednymi z pierwszych celów. Piloci powinni zatem móc, w razie potrzeby, wylądować i wystartować gdzieś indziej.
Do tego idealnie nadają się właśnie DOL-e. To długie, proste, dobrze utrzymane trasy, które na określonych odcinkach mają szersze pobocza i betonowe płyty. Służą one do tego, by samolot, który wyląduje, mógł spokojnie zawrócić, uzupełnić paliwo, uzbrojenie lub dokonać niewielkich napraw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W okresie PRL takich odcinków wybudowano w Polsce kilkadziesiąt. Miały one służyć pilotom w razie ewentualnego konfliktu z NATO. Ostatnie ćwiczenia z użyciem DOL-i odbyły się w Polsce równe 20 lat temu - w maju 2003 r. Wygląda na to, że wojsko wraca do tego rodzaju ćwiczeń.
To ćwiczenie, mające na celu przygotowanie pilotów do działania nie tylko z lotnisk stałego bazowania, ale również z dróg: odpowiednio długich, płaskich, bez infrastruktury na poboczach. To jest ćwiczone np. w Szwecji czy Singapurze, właśnie z udziałem maszyn F-16, o ile pamiętam - mówi o2.pl kapitan pilot Witold Sokół.
Dodaje, że do tego rodzaju zadań nie potrzeba specjalnie wielkich przygotowań. Po prostu musi być odpowiednio przygotowany pas. Jest to także ważne ćwiczenie dla służb, które mają odtworzyć gotowość bojową samolotów. To pożądane umiejętności i praktyka, jak twierdzi kpt Sokół.
Czytaj też: To dzieje się nad Polską. Mapa mówi wszystko
Dlaczego zatem nie ćwiczono tego przez 20 lat? Tym bardziej, że tego rodzaju umiejętności powinny być wojskowym znane i trenowane. Szczególnie, że takie działania podejmowane są np. przez pilotów ukraińskich, walczących z Rosjanami.
Nie zawsze chęci wojska spotykały się ze zrozumieniem właścicieli dróg. A to sporo roboty: trzeba wyznaczyć objazdy, drogi alternatywne… ot, generuje koszty. Koszty ćwiczenia ponosi nie tylko wojsko, ale także podmioty gospodarcze. W Europie nie było takiego konfliktu, jaki dzieje się w Ukrainie, więc część ćwiczeń wygaszano - tłumaczy kapitan Sokół.
Pytany o takie ćwiczenia, pilot uznaje je za powrót, czy raczej odtworzenie pewnych umiejętności. I nie ma w tym nic groźnego, nie ma powodu do obaw o nagły wybuch konfliktu, który uzasadniałby tego rodzaju ćwiczenia.
Kapitan dodaje, że dobrze byłoby, aby tego rodzaju ćwiczenia wykonywali nie tylko sami piloci, ale również żołnierze odpowiadający za obsługę sprzętu. Chodzi tu o wszelkie czynności potrzebne do wykonania lotu, takie jak tankowanie, ponowne uzbrojenie itp.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.