W obozie w Eisenhuettenstadt przebywa 2,5 tys. osób. Obóz zaczyna się zapełniać, a jego maksymalne obłożenie to 3,5 tys. miejsc. Według dyrektora obozu, Olafa Jansena, każdego dnia przybywają nowe osoby. Nie wystawia to dobrego świadectwa szczelności polskiej granicy.
Jak opisuje "Deutsche Welle", tylko we wrześniu do obozu trafiło 1,4 tys. osób. Jansen przekonuje, iż każdego dnia przybywa od 50 do 100 nowych uchodźców. Od początku roku aż pięciokrotnie wzrosła liczba przebywających tam ludzi.
Rzecznik brandenburskiego MSW Martin Burmeister poinformował, że większość z nich przybyła do Niemiec z Polski i Litwy. Czy w związku z tym można mieć pretensje do straży granicznej i wojska, które na granicy przebywa?
Działań SG w tym zakresie broni były szef formacji gen. Leszek Elas. Przekonuje, że granica nigdy nie będzie w stu procentach szczelna. Pomimo minimalizowania słabych punktów ludzie będą się przez nią przedostawać.
Na granicy USA i Meksyku też jest płot, a ludzie i tak przechodzą. Nawet jeśli jest wprowadzony stan wyjątkowy i szczególnie jeśli mają pomoc po stronie białoruskiej. Co do Niemiec, to jednak jest kilka wątpliwości. Przede wszystkim nikt nie potrafi dziś ustalić jaka część przeszła granicę białorusko-polską, a jaka białorusko-litewską czy białorusko-łotewską - mówi o2.pl gen. Elas.
Z niechętną akceptacją wypowiada się o słynnym płocie budowanym przez żołnierzy na granicy. Przekonuje, że w obecnej sytuacji ten płot jest lepszy jako rozwiązanie przymusowe, niż wypychanie ludzi z terytorium Polski z powrotem na granicę
Kwestia ośrodków
Zwraca także uwagę, że nawet jeśli migranci trafiają już do Polski, to nietrudno jest im nasz kraj opuścić. Wiąże się to z rodzajem ośrodków, w których są umieszczani. Te dzielą się na ośrodki otwarte i zamknięte - pilnowane przez funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Co do zasady osoby, którym udało się złożyć wniosek o nadanie statusu uchodźcy, umieszczane są w ośrodkach otwartych. Z takich ośrodków łatwo jest się wydostać, zniknąć, zwłaszcza jeśli ma się jakąś pomoc, np. kogoś "na zewnątrz" - mówi o2.pl gen. bryg. Leszek Elas, były szef straży granicznej.
Wspomina również, że około 2010 r. trafiło do Polski 5 tys. Gruzinów. Wjeżdżali do naszego kraju przez Terespol. Zgodnie z procedurami kierowano ich do ośrodków otwartych. Znaczna część z nich, jak mówi gen. Elas, błyskawicznie wyjechała z Polski dalej na Zachód.
Niemcy wiedzą
Z kolei następca Elasa na stanowisku, gen. Dominik Tracz mówi, że Niemcy mają dobre rozeznanie w tym, kto i skąd trafia do ich ośrodków.
Niemcy wiedzą, że oni przyszli do nich od nas i z Litwy. Duże liczby wskazują na to, że determinacja migrantów jest bardzo silna. Niemcy raczej nie będą ich "oddawać" z powrotem do Polski - mówi o2.pl.
Sugeruje, ze nasi zachodni sąsiedzi skorzystają z unijnych środków i rozbudują jeszcze bardziej już istniejące ośrodki albo zbudują nowe.