Emilia mieszkała w niebieskim namiocie na ulicach Chicago. Jej talent i skrzypce były najcenniejszym, co miała. Dzięki muzyce zarabiała na chleb. Mogła przy tym liczyć na wsparcie wolontariuszy Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego, działającej przy Jezuickim Ośrodku Milenijnym w Chicago.
Dramatyczna historia Emilii poruszyła serca amerykańskiej Polonii. Kilka dni przed śmiercią młoda Polka trafiła do szpitala, ponieważ miała problemy z palcami u nóg. Zaproponowano jej amputację. Emilka wyszła ze szpitala, prawdopodobnie na własne żądanie. 11 lutego, a więc na 9 dni przed 28. urodzinami Polki, znaleziono ją martwą.
Po nagłośnieniu tej tragicznej historii, zorganizowano zbiórkę pieniędzy, by wspomóc babcię i ciocię Emilki w przybyciu do Stanów Zjednoczonych i przygotowaniu pogrzebu. Szybko udało się zebrać ponad 6 tys. dolarów (ponad 26. tys. zł). Kobiety wkrótce mają wyruszyć do USA, podobnie jak tata Emilii, który ma zająć się kremacją jej ciała i przewiezieniem jej prochów do Polski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Emilka rozpoczęła naukę gry na skrzypcach, gdy miała zaledwie 6 lat. Potem wyjechała z rodzicami do Stanów Zjednoczonych, gdzie – mimo przeciwności – kontynuowała naukę. Dla młodej Polki amerykański sen okazał się być koszmarem.
Emilia zaczęła grać drugie skrzypce w Młodzieżowym Zespole w Filharmonii w Naples. Gdy jej rodzice się rozwiedli i wrócili do Polski, Emilka postanowiła zostać w USA. Przeprowadziła się z Florydy do Chicago, gdzie początkowo była samodzielna finansowo. Wszystko zmieniło się po wybuchu pandemii. Dziewczyna straciła dach nad głową.
Babcia Emilki, emerytowana nauczycielka, walczyła o to, żeby sprowadzić wnuczkę do Polski i przygotować dla niej "własny kąt". Niestety nie zdążyła spełnić tego marzenia.
Obecnie ciało Emilki jest w domu pogrzebowym w Chicago, gdzie czeka na odebranie przez najbliższych. Trwa śledztwo w sprawie śmierci Emilii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo