Dziennik "Tagesschau" rozmawiał m.in. z panem Grzegorzem Studzińskim. Przewozi on części samochodowe do Lipska. Doskonale wie, jak wygląda sytuacja na granicy w Zgorzelcu i Goerlitz.
Muszę wyjść z firmy godzinę czy półtorej wcześniej, więc muszę też wcześniej opuszczać dom. To bardzo niewygodne. Opóźnienia powstają w Niemczech, a my musimy wszystko dostarczać na czas. Ta sytuacja mocno odbija się na naszej firmie - powiedział kierowca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stwierdził też, że Niemcy są same sobie winne, że powstał problem z uchodźcami.
Wszystko to było spowodowane przez Niemców - wszystkie nieporozumienia, z którymi mamy tu do czynienia. Cały ten bałagan został wywołany przez Niemców - dodał.
Burmistrz Zgorzelca grzmi ws. kontroli granicznych
Rafał Gronicz, burmistrz Zgorzelca, wyraża swoje niezadowolenie wobec niemieckich kontroli granicznych, nazywając je "czystą symboliką". Jak podkreśla, utrudniają one życie nie tylko osobom przekraczającym granicę, ale także mieszkańcom miasta, które liczy około 30 tysięcy osób.
Obecnie sytuacja jest jeszcze znośna, ale w niedzielne wieczory i poniedziałkowe poranki Zgorzelec staje się nieprzejezdny. Jeśli na jednej lub drugiej stronie granicy przypada jakieś święto, miasto jest kompletnie sparaliżowane - powiedział w rozmowie z niemiecką prasą.
Z ironią zauważa, że kontrole można łatwo ominąć, przechodząc przez płytką Nysę, której poziom wody latem nie przekracza kolan. Kontrole, według burmistrza, nie przynoszą żadnych realnych efektów, a jedynie utrudniają codzienne życie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.