Ściganie uciekinierów to efekt postanowienia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który zlecił służbom weryfikację wszystkich orzeczeń o niezdolności do służby po 24 lutego 2022 roku.
Okazuje się, że wiele z tych orzeczeń (mowa o nawet kilkudziesięciu tysiącach) wydano za łapówkę. Jej wysokość to nawet od 3 do 15 tysięcy dolarów za fałszywe orzeczenie - informuje Rzeczpospolita.
Teraz ukraińskie służby mają sprawdzić, czy osoby te nie powinny zostać ukarane za swoją niesubordynację. Mowa o nawet 80 tysiącach mężczyzn, którzy w czasie wojny przekroczyli polską granicę.
Dla nas to istotna liczba. Te osoby mogły zostać zmobilizowane, zwiększając tym samym liczebność sił zbrojnych i poprawiając obronę Ukrainy - stwierdził Fedir Wenisławski, członek komitetu bezpieczeństwa narodowego, obrony i wywiadu Rady Najwyższej Ukrainy.
Teraz dezerterów może ścigać ukraińska prokuratura. Na podstawie wytoczonych spraw karnych może to robić nawet za granicą. Warto podkreślić, że wielu uciekinierów korzystało z pomocy pośredników trudniących się nielegalnym przemytem ludzi.
Listy gończe za obywatelami Ukrainy? To już się dzieje
Czytaj także: Podliczyli kłamstwa Putina. Te słowa ciągle powtarza
Rzeczpospolita informuje, że Straż Graniczna już zaczęła wydalać obywateli Ukrainy, którzy zajmują się pomocą w nielegalnym przekroczeniu granicy.
Być może służby ukraińskie zaczną wystawiać też międzynarodowe listy gończe za dezerterami. Co wtedy zrobią polscy funkcjonariusze?
Podczas zatrzymania takiego cudzoziemca, system pokaże, że to osoba ścigana przez prokuraturę z Ukrainy. Mamy tam dane z Interpolu. Cudzoziemiec zostanie zatrzymany, a o sprawie poinformowana prokuratura krajowa. O ekstradycji natomiast decyduje już polski sąd - przekazał Rzeczpospolitej insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.
Dodajmy, że od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę do Polski wjechało ponad 2,87 milionów obywateli Ukrainy w wieku 18-60 lat.