Łukasz R., "Rataj" to postać znana w łódzkim półświatku. Zaczynał od drobnych kradzieży, ale później został członkiem zorganizowanej grupy przestępczej. Miał podłożyć bombę, która zniszczyła łódzki Film Pub przy ul. 6 Sierpnia. Pod koniec lat 90. został skazany na 6 lat za rozbój.
W lutym 2002 roku wyszedł na wolność na pół roku. Powodem przerwy w karze była opinia lekarza neurochirurga, który stwierdził, że "Rataj" cierpi na dyskopatię lędźwiową wymagającą operacji. Gangster miał także otrzymać dobre opinie co do swojego zachowania.
W 2004 r. uciekł z Polski do Wielkiej Brytanii, gdzie funkcjonował jako Dariusz P. i został właścicielem gorzelni whisky w Londynie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W związku ze sprawą morderstwa z 1997 r., w Polsce za Łukaszem R. był wystawiony list gończy. Ale dopiero zimą media obiegła wieść, że "Rataj" po 20 latach wpadł w ręce policji. Obecnie przebywa w brytyjskim areszcie.
Jak podaje "Fakt", sprawa ekstradycyjna "Rataja" miała się odbyć na początku września przed londyńskim sądem Westminster, tym samym, który kilka dni temu zajmował się sprawą Michała R., byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Ale sprawa łódzkiego gangstera została odroczona.
Termin rozprawy został odtroczony na 22 października 2024 r. Wtedy zapadnie decyzja o ekstradycji - dowiedział się "Fakt" w Prokuraturze Krajowej, pilotującej sprawę Łukasza R.
Zrobił karierę w branży Whisky
W 2015 roku korzystając z tradycyjnej wiedzy o produkcji bimbru rozpoczął karierę w angielskiej branży whisky. Posiadał dwie destylarnie, a jego firma zatrudnia obecnie około 40 pracowników. Łukasz R. jest obywatelem Wielkiej Brytanii, ma żonę i dzieci. Jego prawnicy zwrócili się do Sądu Najwyższego z wnioskiem o zwolnienie go za kaucją do 4 maja, kiedy to sędzia zdecyduje, czy powinien zostać odesłany do Polski.
Prawnicy podkreślają, że przez 20 lat Łukasz R. był wzorowym obywatelem. Przysłużył się także lokalnej społeczności. "To nie do pomyślenia, że po ponad 20 latach ciężkiej pracy tutaj miałby uciekać" - powiedział jego adwokat George Hepburne-Scott.