Dr Jacek Bujko, specjalista medycyny rodzinnej na swoim facebookowym profilu opisał historię swojego ojca, który zmarł na koronawirusa. Lekarz od kilku miesięcy rozmawiał z nim o przyjęciu szczepionki przeciw COVID-19. Starszy mężczyzna miał jednak obawy przed przyjęciem szczepionki. Ojciec lekarza kilkakrotnie odwołał umówiony termin szczepienia.
8 maja ojciec medyka źle się poczuł, więc poprosił swojego drugiego syna o przywiezienie mu pulsoksymetru. "Urządzenie wskazało saturację (czyli nasycenie krwi tlenem) o wartości 67 proc. - przy takich wartościach spokojne leżenie w łóżku jest wysiłkiem niczym wspinaczka wysokogórska" - napisał dr Bujko.
Do mężczyzny wezwano pogotowie. Badanie wykazało zakażenie koronawirusem. Jak informuje lekarz, 60 proc. płuc mężczyzny było niesprawne i zajęte chorobą.
Tego samego dnia trafił do izolatki w miejscowym SOR gdzie potwierdzono COVID-19 czyli zakażenie wirusem SARS CoV-2. Tomografia pokazała, że 60 proc. jego płuc jest niesprawne i zajęte chorobą. Przy ogromnych przepływach tlenu do oddychania osiągał saturację 80 proc. a każdy oddech był ogromnym wysiłkiem - czytamy w poście lekarza.
Stan ojca lekarza pogarszał się, więc trafił na oddział intensywnej opieki medycznej w szczecińskim szpitalu. Lekarze zastosowali tlenoterapię z respiratorem i wprowadzili go w stan uśpienia. Mężczyźnie podawano "wszelkie możliwe lekarstwa jakie można było podać, walczono z powikłaniami i infekcjami pobocznymi. Opiekowano się nim troskliwie" - tłumaczy doktor.
Z czasem trzeba było wykonać otwór w tchawicy (tak zwaną tracheostomię), aby dalej można było podawać mu tlen z pomocą respiratora. Po paru tygodniach na OIOM infekcja COVID-19 ustąpiła. Mężczyzna był ozdrowieńcem.
Wciąż przebywał jednak w stanie uśpienia a jego płuca były tak zniszczone, że nie mógł sam oddychać bez podawania tlenu i stosowania respiratora. Co chwilę tworzyły się przecieki powietrza poza płuca - tak zwane odmy - z którymi nie szło sobie poradzić - tłumaczy.
Ojciec lekarza zmarł w wyniku powikłań po COVID-19.
Niestety ojciec lekarza zmarł 1 czerwca br. nie odzyskawszy świadomości. Lekarz ubolewa nad tym, że jego ojciec nie zaufał mu jako lekarzowi specjaliście i jako synowi.
Nie uwierzył, że szczepionka kosztująca 2 dolary może uchronić go przed zarazą, obawiał się jej powikłań. Czytał w internecie i w SMSach od znajomych o amantadynie, o "Mike’u Yeadon’ie" i jego przestrogach - koszmarnie bzdurnych zresztą, będących fake-newsem pierwszej klasy. Nie uwierzył mi jako lekarzowi specjaliście i nie zaufał mi jako synowi - napisał.
Czytaj także: Bez tego nie wpuszczają. Nowe zasady wjazdu do Chorwacji
Na koniec dr Bujko podziękował wszystkim, którzy nie wierzą w fake newsy i przyjmują szczepionkę na koronawirusa.
Dziękuję za to, że chronisz siebie i swoich bliskich. Dziękuję Ci za to, że choć może i bez szczepionki ciężko nie zachorujesz to być może dzięki Tobie i Twojej odporności czyjś rodzic nie podzieli losu, który spotkał mojego ojca - napisał dr Bujko.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.