Zniszczenie tamy i wodnej elektrowni w Nowej Kachowce doprowadziło w obwodzie chersońskim do katastrofalnej w skutkach powodzi.
A wszystko przez decyzję dowódców armii Federacji Rosyjskiej, którzy postanowili wysadzić obiekt w powietrze i w ten sposób spowolnić postęp ukraińskich wojsk.
Jak się okazuje, w Moskwie chyba nie do końca przemyśleli decyzję o zniszczeniu tamy. Analityk wojskowy i "dziennikarz" Dmitrij Drozdenko ujawnił w rosyjskim programie na żywo, że woda zalała też pierwszą linię wojsk Władimira Putina i kompletnie pozbawiła je możliwości uczestniczenia w walkach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Media szybko obiegły filmy, na których widać, jak Rosjanie chronią się w koronach drzew przed wielką wodą.
Jak przyznał propagandysta, problemem jest nie tylko to, że wojsko utknęło i jest niezdolne do walki. Wody zaczyna brakować na okupowanym Krymie, a ruchy rosyjskich wojsk, ich zaopatrzenie i drogi wsparcia są odcięte przez wodę.
A ta poczyniła znaczne szkody w siłach rosyjskich, pomagając Ukraińcom.
Pierwsza linia naszych wojsk została zmyta. Pomogliśmy Ukraińcom w ten sposób - przyznał propagandysta kremlowski Dmitrij Drozdenko.
Co teraz zrobią Rosjanie? Mają problem, bo Ukraina rozpoczęła na kilku kierunkach ofensywę i uderzyła wściekle na rosyjskie pozycje. Zaczyna się decydujący moment wojny i Federacja Rosyjska z pewnością ma teraz spory ból głowy.
- Ukraińscy dowódcy atakują rosyjskie pozycje, używając sił wielkości brygady zmechanizowanej (ok. 3500 żołnierzy - przyp. red.). Tak duże zaangażowanie świadczy, że szukają kierunku, gdzie będzie można rozwinąć główne uderzenie - komentuje dla Wirtualnej Polski gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Jak przyznał, Rosjanie zabezpieczyli się w okolicach tamy i w obwodzie chersońskim na jakiś czas przed natarciem. Chyba że Ukraińcy znajdą sposób, by sforsować wielką wodę i uderzyć na najeźdźców. Wówczas ich sytuacja będzie opłakana.
Czytaj także: "Wstrząsy sejsmiczne" w Kachowce. To świadczy o jednym