Według czeskich mediów w nocy z wtorku na środę miała miejsce olbrzymia akcja policji. Zatrzymano ponad 10 osób. Były to osoby odpowiedzialne m.in. za organizowanie wyjazdów obywateli Czech do Donbasu, gdzie mieli walczyć po stronie separatystów.
Mam nadzieję, że to nie koniec zatrzymań - mówi o2.pl Jakub Janda.
Zatrzymani należeli do siatki pod egidą GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy). Kierować mieli nią oficerowie wywiadu rosyjskiego z ambasady Rosji. Zostali oni w tym tygodniu wydaleni z Czech. W odpowiedzi Rosja również wydaliła czeskich dyplomatów.
W zatrzymaniach brały udział duże siły policji. Według przekazanych przez czeską policję informacji zatrzymania nie miały związku ze sprawą wybuchu w składzie amunicji w mieście Vrbetice. Od kilku dni czeskie media informują, że za wysadzeniem w powietrze składu amunicji w 2014 r. stoją właśnie rosyjskie służby.
Zdaniem dziennikarzy czeskiego portalu Aktualne tamtejszy kontrwywiad działa bardzo aktywnie. Ustalono m.in., że oficerowie GRU typowali do współpracy Czechów, którzy zaangażowali się w sprawę usuwania pomników radzieckich wojskowych z czasów wojny.
W ubiegłym roku ochronę policji dostał m.in. burmistrz Pragi. Był śledzony, a media informowały, że Rosjanie planowali go otruć. Chodziło o decyzję dotyczącą zmiany nazwy placu w jednej z dzielnic Pragi. Władze miasta zmieniły jego nazwę na plac im. Borysa Niemcowa. Niemcow był rosyjskim opozycjonistą, który został zastrzelony w niewyjaśnionych okolicznościach.
Czesi usunęli także pomnik sowieckiego marszałka z czasów II wojny światowej Iwana Koniewa. W Rosji ma on status bohatera wojennego, w Czechach był znienawidzony za rolę, jaką odegrał w tłumieniu rewolucji na Węgrzech w 1956 r. oraz za zaangażowanie w tłumienie "praskiej wiosny" - okresu liberalizacji polityki czechosłowackiej, zakończonej inwazją Układu Warszawskiego w 1968 r.